wtorek, 12 marca 2013

Krótka obserwacja na temat czytania



Przeprowadziłem pewien eksperyment ze swoimi studentami. Ponieważ doświadczenie z tą grupą nauczyło mnie, że polecenie przeczytania dłuższego tekstu w domu nie zda się na wiele, dałem im 20 stron tekstu do przeczytania na zajęciach. Szybko omówiliśmy słowa, które mogłyby sprawić ewentualne problemy i studenci przystąpili do czytania.

Szczerze mówiąc nie liczyłem, że cała niewielka grupa skończy ten tekst czytać w określonym czasie. Przewidziałem też mniej więcej kolejność wyłączania się poszczególnych osób z procesu przyswajania tekstu za pośrednictwem wzroku. Na dodatek każdy ma inne tempo czytania, więc niektórzy zdołali przeczytać ok. 10 stron, inni chyba nawet 18, ale do końca tekstu nie dotrwał nikt. Być może nie było to najciekawsze opowiadanie na świecie, ale niestety na studiach nikt nam nie zagwarantuje samych fascynujących tematów. Są lektury, które trzeba poznać i już, żeby zdobyć choćby minimalne pojęcie o literaturze.

Lubimy sobie z koleżankami i kolegami ponarzekać na to, że młodzi ludzie nie czytają, że ich poziom intelektualny jest coraz niższy itd. Z tym ostatnim stwierdzeniem nie do końca się zgadzam, ponieważ ludzie, którzy nie czytali i w ogóle bywali umysłowo ociężali istnieli w każdej epoce. Uważam, że nieustanne narzekanie nic nam nie da – nie rozwiąże żadnego problemu. Tymczasem ci krytykowani przez nas studenci naprawdę nie są ludźmi z gruntu mało rozgarniętymi. Często jest tak, że po rozmowie można od razu wyczuć duży potencjał intelektualny, ale niestety na tym potencjale się kończy. Skoro nie są tępi, to w takim razie leniwi. No niby tak. Lenistwo to cecha, na którą najłatwiej wszystko zwalić, ale niestety jest to termin używany najczęściej bezrefleksyjnie, niczym jakiś aksjomat, pojęcie pierwotne, które samo nie potrzebuje definicji, a dzięki któremu możemy zdefiniować wiele innych zjawisk.

Ekonomika ludzkiego organizmu jest generalnie taka sama, jak u każdego zwierzęcia. Swój niesamowity sukces, jak wierzę, homo sapiens uzyskał jednak dzięki jej przezwyciężeniu. O ile nawet szybki gepard, jeżeli dotrze do granicy wyczerpania organizmu, zatrzyma się i zrezygnuje z dalszego pościgu, to właśnie człowiek zaczął zwyciężać m.in. dzięki temu, że może niezbyt szybko, ale za to z żelazną konsekwencją szedł za zwierzyną, aż ją wreszcie dopadł. Zaryzykowałbym tezę, że jest to główna cecha wiodąca do osiągnięcia jakiegokolwiek celu. Historie życia ludzi sukcesu pokazują, że jedną z zasad, którymi się kierowali, były konsekwentne powroty na drogę do celu pomimo pasma klęsk, które go z tej drogi spychały.

To wszystko jednak brzmi górnolotnie i przypomina nieco typowy poradnik dla naiwnych. Nie każdy osiąga sukcesy i nie każdemu są one potrzebne do szczęścia. Nie chodzi bowiem o jakieś hipersukcesy, jakieś szczyty ludzkich osiągnięć, ale po prostu o zdobycie zwykłego ludzkiego szacunku, który pozwala na zachowanie zdrowej samooceny i poczucia godności.

Tymczasem „ADHD” (cudzysłów stąd, że psycholog chyba nie wszystkich by tak zdiagnozował) wśród młodych ludzi jest zjawiskiem tak powszechnym, że zaczynam odczuwać obawy, czy mam do czynienia z przedstawicielami tego samego gatunku. Nie wymagam, żeby młody człowiek przez 8 godzin skupiał się na jednym problemie. Przez jedną godzinę mógłby jednak przeczytać te 20 stron. Tymczasem pierwsza osoba „wymiękła” chyba już po 10 minutach. Lenistwo jest to pojęcie szersze, o którym można mówić obserwując m.in. takie przykłady. Niestety nie jest to pojęcie, które by tę niezdolność do dłuższej koncentracji w jakiś sposób tłumaczyło. Owa niezdolność jest bowiem elementem szerokiego zjawiska zwanego lenistwem, a nie jego rezultatem. Tak mi się wydaje przynajmniej teraz. 

A może generalnie nie ma się czym przejmować? Ci, którzy są zdolni do dłuższego skupienia nad tekstem, zostaną uczonymi, a ci, którzy nie są, zostaną pracownikami niższego szczebla i już – tak było zawsze i tak pewnie będzie. Jak na ironię wśród tych, którzy nie potrafią długo czytać, charakteryzują się wielką energią i radością życia, która pozwala im zdobyć sympatię środowiska i sukces w postaci objęcia przywództwa nad grupą. Nic, co ludzkie nie powinno być nam obce. Nie każdy musi być uczonym. Jeżeli jednak ktoś decyduje się na studia, ten powinien się liczyć z tym, że trzeba nad tą książką trochę wytrzymać.

2 komentarze:

  1. Panie Stefanie,

    to, że szerzy się "przysłowiowe ADHD" to w dużej mierze wpływ otoczenia.

    Mam jakieś przekonanie (może to stereotyp), że jednak środowiska akademickie (inteligenckie) zawsze były konserwatywne. Nie jest to wada - wręcz przeciwnie.

    Druga sprawa, czytanie w kontekście studiów,czy też czytanie nastawione na refleksyjność, to nigdy nie była czynność, która w sposób pozytywny wzbogacała życie. I znowu - trochę ironicznie rzeknę - im człowiek mniej wie, tym lepiej mu się żyje.

    Pan patrzy na (niektórych) studentów z trwogą, a proszę sobie wyobrazić, ja, będąc w wieku Pana studentów, ale też będąc studentem, czuje się niedorozwinięty, gdy na kierunku humanistycznym (choć nie lubię tego określenia) państwowego uniwersytetu "z tradycjami" serwuje mi się, co chwila różnej maści testy. Większość studentów je uwielbia, mnie one smucą. Nawiązując do Pana słów, powinienem wytrzymać decydując się na studia, a jednak z każdym semestrem, mimo teoretycznie większej wiedzy, czuje się jednocześnie uboższy.

    To już nawet nie chodzi o to, że 80% ludzi kończy studia, że ich wartość jest społecznie (z)degradowana. Mam wrażenie, że studiowania nawet na potrzeby "prywatnej samorealizacji" (dalekiej od uniwersum "skuteczności i sukcesu" pojmowanych w obecnych czasach), która to wbrew pozorom nie jest taka powszechna, nie mogę przełożyć.

    Mówi Pan, że nie każdy musi być uczonym, więc skąd ów pęd do studiowania? Przecież od strony jakościowej byłoby to uzasadnione? Oczywiście, te ostatnie pytania stawiam nieco prowokacyjnie i na przekór, bo student swojej postawy nie tak do końca winien jak to przedstawia "druga strona".

    Proszę tego nie odbierać ad personam, ale jak polemikę, której brakuje na polskich uczelniach i która jest w dużej mierze wyparta przez wszechobecny model testów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Krzysztofie, doskonale wiem, o czym Pan pisze. System studiowania, jaki u nas panuje, faktycznie nie sprzyja spokojnemu zgłębianiu wiedzy, a często polega na dość chaotycznym przyswajaniu fragmentów niezbędnych do zdania testu. Z drugiej strony chyba nikt nie wie, jak szybko i sprawnie zdiagnozować wiedzę studenta, więc przy takiej liczbie studentów te testy to metoda szybka i dla sprawdzającego wygodna. Niestety przynosi wymierne szkody w postaci kształtowania postaw płytkich, powierzchownych. Student tak naprawdę nie ma czasu porządnie przeczytać jakiś dłuższy tekst, bo gonią go wymagania pod kolejny test. Niestety jako szeregowy pracownik, a właściwie "wolny strzelec" wynajęty przez uczelnię, nie mam na ten system żadnego wpływu.

    OdpowiedzUsuń