środa, 5 sierpnia 2009

Давай закурим, товарищ, по одной!

Palenie rzucałem kilkakrotnie w życiu, w tym dwa razy się udało na dłużej. Obecnie nie palę już prawie 10 lat i mam nadzieję, że uda mi się w tej nikotynowej abstynencji wytrwać. Moja żona przestała palić dopiero jakieś 3 lata temu. Nie należę do ludzi, którzy na siłę próbują innym obrzydzać palenie, choć gorąco bym namawiał każdego do skończenia z tym śmierdzącym i niezdrowym nałogiem. Jeden z moich przyjaciół, który nie pali już od jakichś 20 lat, nie ustaje w wysiłkach, żeby namówić swoją żonę do rzucenia palenia. Na ich przykładzie można zaobserwować jałowość takich działań. To, że palenie jest niezdrowe, każdy wie, ale do pewnych decyzji musi dojrzeć nasza podświadomość. Jeżli rzucenie nałogu odbywa się na zasadzie twardej walki z samym sobą, doprowadzamy do jakiejś schizofrenii, która w przypadku niepowodzenia wprowadza nas w katastrofalny stan umysłu. Istnieją ludzie, którzy walczyli i zwyciężyli. Ja nie stawiałem sprawy w ten sposób. W moim przypadku o wiele lepiej działa wyobrażenie sobie atrakcyjności tego stanu, który nastąpi po skończeniu z nałogiem. To mnie trzymało, a w dodatku widząc z dnia na dzień, jak naprawdę coraz lepiej się czuję, jeszcze bardziej czułem się zmotywowany do zajęcia się np. joggingiem zamiast sięgnięcia po papierosa.

Na pewno zgadzam się z organizacjami prozdrowotnymi, że palacze zatruwają nie tylko siebie, ale i wszystkich dookoła. Stąd szlachetne dążenie do ocalenia świata przed zgubnym dymem i zakazy palenia w miejscach publicznych. Wydaje mi się jednak, że tutaj posunięto się za daleko. Znowu nikt nie szukał jakiegoś kompromisu, rozwiązania, które zadowoliłoby wszystkich, ale po prostu od razu walnięto palaczy obuchem w łeb.

Nie zawsze było tak, że czynniki oficjalne walczyły z paleniem tytoniu. Wiemy, że jeszcze w latach 60. amerykańskie koncerny papierosowe na potęgę reklamowały swoje produkty. Politycy, aktorzy (i aktorki!) chętnie pokazywali się z papierosami publicznie. Poeci i pisarze "przeklęci" często pozowali do zdjęć z papierosem zwisającym z dolnej wargi.

Papieros był też niewątpliwie "najlepszym przyjacielem" żołnierza. O papierosach śpiewano piosenki, a nawet pieśni. Jedną z takich nieświadomych reklam wciągania nikotyny i smoły papierosowej do płuc jest sowiecka pieśń wojskowa Dawaj zakurim. Melodia jest piękna. Narracja w tekście też wzruszająca. Okazuje się zresztą, że jeszcze dziś się ją śpiewa w Rosji z okazji rocznicy zakończenia II wojny światowej.




Na YouTube jest też dostępna wersja z czasów Związku Sowieckiego.





Zauważcie z jaką czułością artystka wykonuje gesty naśladujące robienie frontowego skręta.
Propaganda palenia w czystej postaci ;)

To jednak, co zrobił z tą pieśnią Artur Andrus, powaliło mnie na łopatki. Dawno się tak nie uśmiałem, czego i Wam życzę.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz