sobota, 8 sierpnia 2009

Kto przedłuża żywot publiczny Sary Palin?

Czytam sobie wpisy moich amerykańskich znajomych na Facebooku. Bardzo mi się podoba, że walczą o powszechną służbę zdrowia, podczas gdy nasze władze działają w kierunku dokładnie odwrotnym. Czasami wypowiadają się przeciwko brutalnym akcjom armii izraelskiej wobec Palestyńczyków. Są tacy, którzy walczą o prawa gejów do zawierania małżeństw, a nawet tacy, którzy gorąco opowiadają się za jakąś organizacją dążącą do likwidacji wpływów religii na życie publiczne. No generalnie lewicowe (myśląc po europejsku) mają poglądy i wszystko w porządku. Pewnie w USA istnieją również silne grupy tych, którzy mają poglądy dokładnie odwrotne, ale akurat nie zaliczają się do moich przyjaciół ani nawet znajomych.

Ponieważ moje poglądy polityczne są dość pokrętną mieszaniną skrajnej tolerancji i liberalizmu gospodarczego (nie mylić z neoliberalizmem) z dość konserwatywnym podejściem do spraw etyki i patriotyzmu, poglądy moich amerykańskich znajomych w ogóle mi nie przeszkadzają, nawet jeśli nie ze wszystkimi się zgadzam.

Zauważam jednak, że pewne cechy znane z polskich portali informacyjnych (np. forum Onetu) okazują się uniwersalne. No może nie ma aż takich pokładów osobistych frustracji przelewających się w postaci jadu nienawiści, ale złośliwość, i to ta bezinteresowna, jest!

Zjawisko to daje się zauważyć w zupełnie niepotrzebnym podbijaniu obecności w świadomości publicznej Sary Palin. Gubernator Alaski wystartowała w wyborach jako kandydatka na wiceprezydenta senatora McCaina, nawygłaszała całą masę głupot, wybory przegrała i po sprawie. W dodatku ostatnio sama zrezygnowała ze stanowiska gubernatora Alaski. No właśnie okazuje się, że wcale nie po sprawie. Moi amerykańscy przyjaciele i znajomi, jak się okazuje, nie mogą bez niej żyć. Jadą po niej, tak jak u nas zwolennicy PO jadą po braciach Kaczyńskich, a zwolennicy PiSu po premierze Tusku, albo niczym niegdyś Kuba Wojewódzki po Michale Wiśniewskim. Nawet piszą do niej złośliwe emaile. Nie powiem, że to kopanie leżącego, bardzo źle postrzegane w polskiej kulturze, ale że to po prostu szkoda czasu i energii.

Muszę oddać sprawiedliwość nam, Polakom mieszkającym w Polsce, że jak ktoś odchodzi ze sceny politycznej, to generalnie ludzie o nim/niej zapominają i przestają się czepiać. Wyjątkiem jest może Lech Wałęsa, którego, wg mnie zupełnie niepotrzebnie „odgrzebano” z politycznej emerytury i narobiono szumu medialnego – ani nikomu niepotrzebnego, ani nie wpływającego na dobrobyt czy brak dobrobytu obywateli. Ucichło o Lepperze, Hojarskiej i Beger, ucichło o Romanie Giertychu – i dobrze. Jak znowu wejdą na scenę, to pewnie znowu będzie się ich atakowało, ale na razie jest cicho. A tu się teraz okazuje, że Amerykanie są bardziej pamiętliwi i zawzięci. Kochani, po co? Prawdopodobnie sekretarz/rka Sary Palin nie dopuści Waszych emaili do niej, więc ona nigdy się nawet nie dowie o Waszym istnieniu. Znacie pewnie zasadę, że ludziom „ze świecznika” zależy przede wszystkim na tym, żeby o nich mówić („nieważne czy dobrze, czy źle, byle nie przekręcić nazwiska”). Zależy Wam na tym, żeby Sarah Palin jak najdłużej pozostawała w świadomości społeczeństwa? Ale jeżeli Wam chodziło tylko o pewną sławę mołojecką w środowisku znajomych z portalu społecznościowego, to w takim razie przepraszam ;)

2 komentarze:

  1. sara palin nie pasuje do panskiego bloga panie stefanie.
    prosze kolejny temat z historii polski lub poludniowo azjatyckiej diaspory w wielkiej brytanii.
    diaspora moze byc w kilku czesciach.

    dziekuje

    OdpowiedzUsuń
  2. Sarah Palin nie jest bohaterką tego wpisu! Ona mnie w ogóle nie obchodzi. To, co mnie naprawdę interesuje, to "głęboka struktura" motywów ludzkich działań. Fascynuje mnie (choć i przeraża równocześnie) to, że ludzie zachowują się tak podobnie w różnych częściach świata. Mam na myśli, tych którzy się podniecają rzeczami, które ich w żaden sposób nie dotykają!

    OdpowiedzUsuń