niedziela, 22 kwietnia 2012

O przyjemnym temacie, który nie do końca cieszy


Podczas wakacji w Rzymie dopiero trzeciego dnia do mnie dotarło, co oczywiście nie świadczy zbyt dobrze o mojej bystrości umysłu, że w restauracjach, trattoriach i osteriach panuje jedna zasada – jeżeli przy stoliku czeka na posiłek większa liczba osób, to jest on przynoszony dokładnie o tej samej porze. Oznacza to, że nie występuje takie zjawisko, że oto jeden z gości już spożywa swoją potrawę, póki ciepła, a inni na swoje dopiero czekają. Nie ma też czegoś takiego, że ktoś czeka na innych, a jego danie mu stygnie. Oczywiście na pewno czeka się na potrawę wymagającą najdłuższego przygotowania, ale wszystkie wjeżdżają na stół w tym samym czasie.

Oglądając liczne programy kulinarne (haha, wielbiciele stereotypizacji ról mogą być nieco zaskoczeni, że to robię, ale ja w odróżnieniu od swojej żony uwielbiam gotować i pasjonuję się programami kulinarnymi), nie mogę nie dojść do wniosku, że naprawdę najlepszą kuchnią świata jest kuchnia francuska. Moje własne doświadczenie z Paryża trwało zbyt krótko, żeby się wypowiadać, choć wówczas już zauważyłem, że każda, ale to dosłownie każda, nawet najtańsza knajpka na małej uliczce potrafi zaoferować coś naprawdę wyjątkowego – bardzo smacznego i zaskakującego zarazem, to jednak liczne programy podróżniczo-kulinarne na kanałach Discovery Travel i Travel Channel utwierdzają mnie w przekonaniu, że Francuzi kuchnię czują, żyją nią i są naprawdę w niej rewelacyjni. Prowincjonalne restauracyjki czy też maleńkie lokale gastronomiczne w „zakazanych” dzielnicach Paryża, mają doskonałych kucharzy, którzy potrawy przygotowują z ogromną starannością o jakość i smak. Czasami nie mogę wyjść z podziwu, kiedy Anthony Bourdain smakuje kulinarną perełkę młodego kucharza z jakiejś restauracyjki w starej kamienicy na wąskiej uliczce przedmieść Paryża, i dochodzi do wniosku, że taka to a taka potrawa mogłaby być serwowana za ogromne pieniądze w najdroższych restauracjach z maksymalną liczbą gwiazdek Michelina.

Kiedy przypominam sobie liczne rozczarowania, jakich doznałem w Polsce, kiedy to wchodząc do na pozór eleganckiej restauracji, po odżałowaniu niebagatelnej sumy, żeby tylko zaznać odrobiny rozkoszy podniebienia, trafiałem na smaki tak banalne, że odechciewało się podejmować kolejne próby gastronomiczne w naszym kraju, oraz kiedy oglądam zmagania pani Magdy Gessler z potworną kombinacją ignorancji, arogancji i niewyobrażalnej nieudolności, nie mogę się oprzeć bardzo pesymistycznym wnioskom.

Nie znamy się na kuchni, nie zależy nam na dobrym jedzeniu, zaś ludzie, którzy się zabierają do prowadzenia działalności gastronomicznej, nie mają o tym zielonego pojęcia. Oczywiście zdarzają się wyjątki, ale właśnie – są to wyjątki. W Paryżu wystarczy wejść dosłownie do pierwszej lepszej garkuchni, żeby zjeść coś dobrego, podczas, gdy w największych miastach Polski z pochodnią trzeba szukać czegoś, co nas pozytywnie zaskoczy jakością i smakiem.

Można narzekać na brak czegoś, co nazywam kultem, a przez to również kulturą wysokiej jakości, ale to jeszcze bym jakoś zrozumiał, albo przynajmniej próbował wytłumaczyć. Rzecz jednak w tym, że dobre jedzenie nie wydaje się naszą narodową pasją, a stąd prawdziwych miłośników własnego kunsztu kulinarnego jest u nas naprawdę mało. Bez tego jednak, czyli bez pasji i radości ze spożywania smacznego posiłku, o wysokiej jakości nie ma co marzyć. Na siłę można stworzyć rzeczy dobre. Rzeczy wspaniałe muszą wypływać z głębi duszy. Ale tej głębi najwyraźniej u nas brak.

Nie popadajmy jednak w pesymizm. Spróbujmy może metody małych kroków. Zanim pani Magda Gessler przeprowadzi swoje „kuchenne rewolucje” w całej Polsce, może ktoś zasugeruje wszystkim polskim restauratorom, żeby nauczyli się i żeby nauczyli swój personel, że posiłki powinno się serwować równocześnie wszystkim gościom przy jednym stoliku. Może ktoś by się postarał, żeby przynajmniej ich w ogóle powiadomić, że w zagranicznych lokalach gastronomicznych taki zwyczaj panuje. Obawiam się bowiem, że jego brak w Polsce bierze się z tego prostego faktu, że nikt o nim nie wie, a więc nawet nie wie, że do takiego ideału można dążyć.

Jeżeli ktoś zna restaurację w Polsce, gdzie wydaje się posiłki dla gości jednego stolika w tym samym momencie, będę bardzo wdzięczny za podanie jej namiarów. Chyba należy jej personelowi zrobić należną mu reklamę!

1 komentarz:

  1. Ostatnio byłem w Manufakturze w restauracji polskiej pani Gesler - ponoć są tam 3 restauracje w/w pani i ...... smacznie aczkolwiek raczej nie przejesz się . w kazdym razie nie powaliła mnie ta restauracja na kolana . Najsmaczniejsza jak sądzę byłaby kelnerka !

    OdpowiedzUsuń