poniedziałek, 3 września 2012

Inicjatywa obywatelska, czyli Paweł Kukiz i okręgi jednomandatowe



Demokracja jest systemem, który często blokuje sam siebie, doprowadzając do paraliżu decyzyjnego. Wymagana większość kwalifikowana do podejmowana pewnych decyzji to niemal jak wymaganie jednomyślności w przedrozbiorowym Sejmie. Demokracja reprezentacyjna, z jaką mamy do czynienia w nowoczesnym świecie (samo użycie przymiotnika przy rzeczowniku „demokracja” wskazuje, że mamy do czynienia z pewną modyfikacją semantyczną tego słowa – albo „władza ludu”, albo „władza przedstawicieli ludu”), przysparza szereg problemów wszelakiej natury, w tym przede wszystkim organizacyjnej.

Polska ordynacja, czyniąca z wyborów przede wszystkim plebiscyt popularności poszczególnych partii politycznych, sprawia, że głosujemy właśnie na partie, a one sobie już we własnym zakresie poobsadzają fotele poselskie. Niby jest tam jakieś miejsce na liście, ale jeżeli wyborcy dadzą po równo głosów kandydatom z jednej listy, to chyba wchodzi ten z numerem jeden, czy jakoś tak. Niby mógłbym tę ordynację wziąć do ręki, poczytać, postudiować, przemyśleć i w końcu zrozumieć, ale ani mi się nie chce, ani nie wierzę, że taka wiedza coś zmieni. Tak czy inaczej bowiem do Sejmu i tak ciągle wchodzą ci sami ludzie, a jeżeli nie wchodzą, oznacza to, że wyborcy byli mocno zdeterminowani, żeby ich wyeliminować. Polscy wyborcy rzadko kiedy bywają jednak zdeterminowani, ponieważ nie bardzo wierzą w moc sprawczą wyborów i w swoją w nich rolę.

Do Senatu wybory są jednomandatowe, czyli faktycznie już głosujemy na konkretną osobę. Czy się interesujemy kandydatami przed elekcją to już inna sprawa. Tak naprawdę interesują się znowu tylko ci, którzy z polityki mają jakiś bezpośredni interes, a więc członkowie dobrze nam znanych gangów i grup wzajemnej adoracji popularnie zwanych partiami politycznymi.

W polityce nie można zaistnieć w pojedynkę. To jest oczywiste i gdyby ktoś zechciał uwierzyć, że jest możliwe pojawić się „znikąd” i swoim genialnym programem przyciągnąć do siebie wyborców, byłby człowiekiem niezwykle naiwnym. Każdy kandydat musi mieć choćby niewielką grupę ludzi, która mu zorganizuje kampanię. Senator Stokłosa mógł sobie takich ludzi po prostu wynająć, bo jest zamożny. W przypadku innych jest to praktycznie niemożliwe, więc trzeba liczyć na swój gang, który w takich przypadkach pomaga wszystko zorganizować. Oczywiście najpierw należy sobie wyrobić pozycję w samym gangu, co wymaga szeregu umiejętności interpersonalnych. Dlatego też mimo jednomandatowości okręgów przy wyborach senackich, i tak wyraźnie obserwujemy przynależność polityczną i działanie „po linii partyjnej”, jak to się mawiało za komuny.

Organizowania się ludzi w partie i stronnictwa oczywiście nie da się uniknąć i zresztą nie byłoby to zbyt celowe. Niemniej głosowanie na konkretnego człowieka sprawia, że zarówno wyborca zaczyna się poczuwać do osobistej odpowiedzialności za swój wybór, jak i sam wybrany powinien się czuć zobowiązany wobec swoich konkretnych wyborców. Chodzi więc o to, żeby mój reprezentant był faktycznie tym człowiekiem, na którego głosowała większość w danym okręgu, a nie tylko jakąś wyznaczoną przez szefa danej partii „jedynką”.

Walka o miejsce na wyborczej liście partyjnej to kolejny tragikomiczny element polskich wyborów. Uważam, że powinna być możliwość zgłaszania się nieograniczonej liczby kandydatów w danym okręgu, lista powinna być jedna (wiadomość o przynależności partyjnej powinna być jednak umieszczona obok nazwiska kandydata), zaś wyborcy powinni mieć okazję zapoznać się z konkretnymi obietnicami poszczególnych kandydatów, a nie tylko ich szefów partyjnych. Oczywiście nie do końca wierzę, że ludzie nagle zaczną częściej chodzić na zebrania przedwyborcze i spotkania z kandydatami, ale stopniowo takie obyczaje mogą stać się częścią nowoczesnej obywatelskiej postawy.

Okręgi jednomandatowe przez sam fakt swojego istnienia nie załatwią żadnej konkretnej sprawy, czy to w przemyśle, rolnictwie, oświacie czy to w każdej innej dziedzinie życia publicznego, ale istnieje nadzieja, że wytworzą system, w którym bardziej liczyć się będzie interes danego okręgu wyborczego i kraju jako całości, niż interes grupy sprawującej kontrolę nad daną partią, jak to jest dzisiaj.

Demokracja nigdzie nie jest doskonała, bo też musimy sobie jasno zdawać sprawę z tego, że ten czy inny system nie zrobi automatycznie tego, co muszą zrobić konkretni ludzie. Jeżeli demokratycznie wybierzemy idiotów i łobuzów, to nie możemy się spodziewać, że ludzie ci będą podejmować mądre i etyczne decyzje. Niemniej powinniśmy dać sobie szansę na większą elastyczność w działaniu. Załatwiając konkretną sprawę powinniśmy mieć możliwość poparcia każdego, kto w tejże również podziela nasze zdanie, zaś w innej powinniśmy zachować możliwość sprzeciwu. Tzw. „grassroot movements” w USA to przykład obywatelskiej samoorganizacji wokół jakiegoś zagadnienia. Aktywni członkowie społeczności organizują się po to, żeby załatwić jedną, a czasami kilka spraw, ale nie tworzą zaraz partii politycznej. Do załatwienia tych spraw bowiem mają swojego kongresmana, który wszak już do jakiejś partii należy. Oddolne inicjatywy mogą urosnąć do siły lobby, które staje się grupą nacisku, z którą muszą się liczyć przywódcy poszczególnych partii. Przed każdymi wyborami zaś jedna lub druga z partii przyjmuje pomysły tej czy innej oddolnej grupy nacisku i włącza je do swojej bieżącej platformy politycznej, czyli programu. Czy system amerykański jest doskonały? Oczywiście nie, ale z pewnością lepiej jest, kiedy obywatele działający razem próbują coś załatwić, a nie popadają w marazm i bezwolnie oddają się ręce tego, czy innego gangu.

Ruch zainicjowany przez Pawła Kukiza (zmieleni.pl) polegający na zbieraniu podpisów pod projektem wprowadzenia do polskiej ordynacji wyborczej okręgów jednomandatowych jest właśnie taką obywatelską inicjatywą. Mogę się z Pawłem Kukizem nie zgadzać w całym szeregu innych spraw, ale akurat tutaj się zgadzam i chcę, żebyśmy razem osiągnęli ten cel. Ruch zmieleni.pl wziął swoją nazwę od tego, że swego czasu odpowiednia liczba obywatelskich podpisów pod taką samą inicjatywą była już zebrana i dostarczona do Sejmu. Po odleżeniu pewnego czasu, wszystkie listy z podpisami obywateli poszły po prostu na przemiał. Groteskowość całej sytuacji wzmacnia fakt, że jednomandatowe okręgi wyborcze (i m.in. zniesienie Senatu), to była jedna ze sztandarowych zapowiedzi Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska.

Musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie możemy liczyć na poparcie którejkolwiek z partii politycznych działających w Polsce. Nikt nie będzie przecież podcinał gałęzi, na której siedzi. Żadne „prezydium partii” nie pozbawi się dobrowolnie tak ważnego i skutecznego elementu kontroli nad ludźmi jakim jest ustalanie list wyborczych. PSL prawdopodobnie musiałby się całkowicie rozwiązać, bo wszak wiadomo, że rolą tej partii jest objęcie jak największej liczby intratnych stołków, z czym się nawet specjalnie nie kryje. Tym bardziej nie zrobi tego PO ani PiS, bo ani Donald Tusk i jego świta, ani Jarosław Kaczyński i jego sykofanci nie pozwolą sobie na to, żeby w okręgach jacyś przypadkowi obywatele wybierali sobie kogo sami chcą. Forsowanie projektu jednomandatowych okręgów wyborczych nie będzie więc rzeczą łatwą ani prostą. Warto jednak spróbować. Choćby po to, żeby móc spojrzeć w lustro i z czystym sumieniem powiedzieć, że faktycznie i ja coś robię dla lepszego urządzenia naszej Rzeczypospolitej, czyli po prostu kraju, w którym żyję.

http://zmieleni.aws.af.cm/

2 komentarze:

  1. Można by tu wiele pisać.Ja stale zastanawiam się jak uczynić by te jednomandatowe okręgi wyborcze powstały. Wiemy przecież, że referendum o zmianie ordynacji wyborczej może się odbyć. Może również być tak , że większość znaczna będzie za zmianą ordynacji. Jednak prawdą jest też to że wcale referendum nie zapewnia wprowadzenia zmiany w ustawie ordynacji wyborczej ani żadnej innej. Wystarczy, że sejm przegłosuje, że nie będą brać referendum pod uwagę. Bo referendum jest tylko materiałem opiniotwórczym. Amen

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tym, co obecny rząd robi z referendami oraz biorąc pod uwagę to, co Pan napisał, czyli że władze mają gdzieś opinie obywateli, można się faktycznie zniechęcić. Niemniej jestem przekonany, że warunkiem prawdziwej demokracji, a przy tym dobrych rządów jest wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych. Entuzjazm referendalny nieco osłabł, ale musimy kontynuować działanie w celu nie tylko polityków, ale i większość narodu do samej idei. Niezwykle ważna jest akcja uświadamiająca, że w ogóle można w Polsce wprowadzić inną - lepszą ordynację wyborczą.

      Usuń