piątek, 9 listopada 2012

Pana Palikotowa europejskość




W 1989 roku wielu z nas wierzyło, że bujnie rozkwitnie życie obywatelskie na prowincji. W warunkach wolności wierzyliśmy, że członkowie lokalnych społeczności będą wiedzieli lepiej, co jest dla nich dobre. Wszechogarniający parasol Warszawy wydawał się wreszcie możliwy do ograniczenia do niezbędnego minimum. Tak się nie stało. Jesteśmy narodem nastawionym na centralę i właściwie żyjemy tym, co robią władze całego kraju w stolicy, podczas gdy lokalne problemy interesują mało kogo. To nie jest zdrowy objaw, ale zostawmy ten temat na inną okazję.

Wydaje się, że wszyscy żyjemy problemami Polski, czyli kraju, w którym mieszkamy. Obecna Polska to kraj narodowy (w zachodnim znaczeniu tego słowa, gdzie naród niekoniecznie musi oznaczać grupę etniczną), w którym co prawda potrafimy się nienawidzić, ale żyjemy jego sprawami.

Nie wiem doprawdy ilu znalazłoby się obywateli Polski, którzy powiedzieliby o sobie, że najpierw są Europejczykami, a dopiero potem Polakami. Nie wiem też ilu bym znalazł takich Francuzów, nie mówiąc już o Anglikach czy Szkotach, którzy nigdy nie mówią o sobie nawet Brytyjczycy (no tak mówią być może potomkowie imigrantów z Jamajki). Na dodatek, jak ktoś już słusznie zauważył, nikt nie zechce umierać za Unię Europejską. Kropka.

To są twarde fakty i choć z pewnością w każdym kraju europejskim znajdzie się jakaś grupa utopistów-patriotów Unii Europejskiej, znajdują się z zdecydowanej mniejszości i to na całe szczęście.

Na szczęście dlatego właśnie, że umiłowanie wielkich tworów ponadnarodowych jest nie tylko nierealne, ale szkodliwe z obywatelskiego punktu widzenia. Przykładem doskonałej demokracji, czyli demokracji bezpośredniej, jest Szwajcaria. Owszem, obywatele tego kraju doskonale zdają sobie sprawę z tego, że jedność polityczna pozwalała mi nieraz w historii obronić swoją niepodległość, ale mimo to ludzie najpierw czują się obywatelami swoich kantonów a dopiero potem Federacji. To mniejsze jednostki terytorialne zamieszkałe przez mniejsze populacje pozwalają na pełniejszą i sprawniejszą realizację ideału samorządności, odpowiedzialności za środowisko, w którym się żyje oraz na wszelkie sposoby rozumianej obywatelskości.

Niewątpliwie wspaniale jest móc podróżować po świecie i wszędzie czuć się jak w domu. Jeżeli społeczności lokalne są w miarę otwarte i pozwalają przybyszowi włączyć się w swoje życie i działania, to sytuacja jest idealna. Niemniej nie ma tak, że tych społeczności lokalnych po prostu nie ma, bo jest wielka nieokreślona masa ludzi przelewających się z jednego krańca Unii na drugi. Większość ludzi w dość naturalny sposób dąży do zbudowania jakiejś stabilizacji (wędrowni Romowie czy Beduini też tworzyli swego rodzaju stabilizację, choć w ruchu). W Europie objawia się ona m.in. w stałych osiedlach, w których tworzą się lokalne stosunki, a wraz z nimi społeczności. Ponieważ muszą się jakoś porozumiewać, umawiają się, że jakiś język/języki będzie medium porozumienia. W ten sposób tworzyły się grupy etniczne, narodowe czy państwowe. Od tego nie ma praktycznie ucieczki.

Unia Europejska jak na razie okazuje się tworem niezbyt wydolnym, zaś jej aktywiści mają zapędy imperialistyczne – chcą stworzyć supermocarstwo zdolne do konkurowania z USA, Rosją czy Chinami. Plan ambitny, ale jak dotąd imperiów tak się nie budowało. Imperia budowało się siłą i obawiam się, że jakiś unijny mądrala byłby z taką siłą gotów wystąpić. W obecnym kształcie ciała rządzące Unią Europejską, oprócz Parlamentu, do którego odbywają się wybory, wyłaniane są na tak dziwnych zasadach, że my jako obywatele swoich państw narodowych, ale oczywiście również jako Europejczycy, nie mamy żadnych szans kontroli nad rządzącymi. To dlatego ktoś nam narzuca jeden rodzaj żarówek, albo zakazuje kupowania ziół i leków pochodzenia roślinnego, a my praktycznie nie możemy nic z tym zrobić. To dlatego ktoś zakazuje lokalnej społeczności dotować własnego przedsiębiorstwa, doprowadzając je do upadku, podczas gdy innej lokalnej społeczności tego nie zakazuje. Kto to w ogóle jest? Skąd się wziął? Żeby to ogarnąć należy chyba co najmniej trzy lata studiować europeistykę. Nie każdy ma ochotę.

W Unii Europejskiej ani nie ma wolnego rynku, ani demokratycznych procedur dających otwarte pole dla inicjatyw oddolnych i lokalnych. To skostniała biurokratyczna machina służąca samej sobie.

Kiedy więc czytam wypowiedź Janusza Palikota o tym, jak to politycy wmawiają ludziom, że są narodami, a przecież powinni ich uczyć, że są przede wszystkim Europejczykami, zastanawiam się, czy Janusz Palikot ma ograniczony dostęp do wiedzy, ograniczoną zdolność obserwacji rzeczywistości, czy też ograniczoną władzę sądzenia. Ja oczywiście dobrze wiem, że nic z tych rzeczy. Ten facet, jak nastoletni punk z lat 70. po prostu musi szokować. Niczego konkretnego nie umie załatwić dla społeczeństwa – pamiętamy jego działalność w projekcie „przyjazne państwo”, podczas którego wzrosła liczba urzędników, a państwo stało się bardziej przyjazne dla ich rodzin. Jest sprawnym biznesmenem, ale dla społeczeństwa nie zrobił zgoła nic. Musi nieustannie zaznaczać swoją obecność w życiu publicznym, ponieważ gdyby tylko przestał popisywać się bzdurami, nikt nie traktowałby go poważnie. Zresztą i tak nikt nie powinien.

Co do ideałów hippisowskich – świat bez granic, w którym panują powszechna miłość i szczęśliwość, to chyba jednak należałoby na ich urzeczywistnienie jeszcze trochę poczekać. Na razie są nie tylko utopijne ale i szkodliwe. Unia Europejska jako wspólnota niepodległych państw z otwartymi granicami, swobodnym przepływem ludności, towarów i kapitału to wspaniała idea i należy ją nadal wspierać, a może z czasem komuś te ideały staną się tak drogie, że zechce za nie umierać. Na razie ten skostniały biurokratyczny twór nie jest w stanie przekonać zbyt wielu Europejczyków, by poczuli się najpierw Europejczykami właśnie a dopiero potem obywatelami swoich państw. Nie wydaje się, żeby w obecnej sytuacji gospodarczej Unii, zagrożonej bankructwami państw śródziemnomorskich i wystąpieniem Wielkiej Brytanii, coś takiego nastąpiło w najbliższym czasie, jeśli w ogóle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz