wtorek, 25 grudnia 2012

Nowe odczytanie "Dwunastu dni Bożego Narodzenia" (angielskiej pieśni popularnej)



OSTRZEŻENIE: Wszystkich tych, którzy zechcieliby skorzystać z niniejszego tekstu lub jego fragmentów, obojętnie czy za zgodą czy bez zgody autora, ostrzega się, że choć zawiera on sporo informacji prawdziwych, trudno je wyłowić spośród dyrdymałów, jakie autor zechciał w nim umieścić. Gdyby więc ktoś chciał wykorzystać niniejszy tekst lub jego fragmenty jako ściągę, źródło informacji lub tekst krytyczny, który warto cytować, niech się lepiej nie wygłupia, gdyż jest on tylko świątecznym żartem. Równocześnie należy pamiętać, że teksty podobne w charakterze i stylu można znaleźć w szeregu opracowań i czasopism krytyczno-literackich. W nich również bardzo trudno rozróżnić tzw. „ziarno prawdy” od kompletnych bzdur będących wytworami wyobraźni ich autorów. Jedyna różnica polega na tym, że w odróżnieniu od autora niniejszego tekstu, autorzy opracowań krytyczno-literackich traktują je śmiertelnie poważnie.


On the first day of Christmas my true love gave to me a partridge in a pear tree
(angielska pieśń popularna, prawdopodobnie XVIII wiek)

Angielska wesoła pieśń bożonarodzeniowa opowiada o dwunastu dniach Świąt, podczas których ukochana (true love) obdarza podmiot liryczny prezentami, przy tym każdego dnia jest to prezent inny. Różni się też liczba sztuk owych prezentów, bo odpowiada numerowi kolejnego dnia Bożego Narodzenia. Święto to bowiem obchodzono w średniowieczu i jeszcze długo później przez całe 12 dni, a właściwie 13, bo przecież łatwo obliczyć, że zaraz po 12. dniu Bożego Narodzenia (5 stycznia) następuje święto Epifanii, popularnie zwane świętem Trzech Króli.

Ukochana podmiotu lirycznego obdarza go więc pierwszego dnia jednym ptakiem, drugiego dwoma, trzeciego trzema, itd., choć oczywiście nie muszą to być wcale ptaki, bo np. piątego dnia, podmiot zostanie obdarzony pięcioma złotymi pierścieniami. Te pierścienie nieco zakłócają ogólny sens tekstu, który, jak by się wydawało, zasadza się na kompletnej bezużyteczności, bezwartościowości, a przede wszystkim nieuchwytności podarków od ukochanej, bo są wszak cennymi i namacalnymi precjozami. Teraz jednak spróbujmy się skoncentrować na pierwszym dniu Bożego Narodzenia i pierwszym prezencie, jaki podmiot liryczny otrzymał od nieznanej z imienia ukochanej.

Pierwszego dnia Bożego Narodzenia ukochana obdarowuje swojego wybranka kuropatwą. Niemniej nie wręcza mu jej. Ptak bowiem jeszcze nie został zniewolony, bo, jak się dowiadujemy, siedzi na gruszy. Wydawało by się więc, że jest to prezent porównywalny do staropolskich przysłowiowych gruszek na wierzbie, ponieważ „prezent” jeszcze przebywa na wolności, a jego pochwycenie może sprawiać obdarowanemu niemałe kłopoty, jeśli w ogóle byłoby możliwe. Naturalnie automatycznie nasuwa się w tym miejscu skojarzenie ze staropolską piosenką ludową „uciekła mi przepióreczka w proso, a ja za nią nieboraczek boso/ Trzeba by się pani matki spytać, czy pozwoli przepióreczkę schwytać”. Warto bowiem zauważyć, że niektóre słowniki tłumaczą angielskie słowo „partridge” jako „przepiórkę” właśnie, choć jednak bardziej odpowiednią angielską nazwą przepiórki jest „quail”. Pominąwszy wątpliwości co do pola semantycznego samego rzeczownika „partridge”, warto zauważyć, że polska pieśń wydobywa dosadniej atrybut dzikiego ptaka, a mianowicie jego nieuchwytność, bo oto „pani matka” może i pozwolić go schwytać, ale czy to jest w ogóle wykonalne? W podobnej sytuacji znajduje się podmiot liryczny angielskiej pieśni bożonarodzeniowej, którego prezent pozostaje poza jego zasięgiem.

Pochylmy się jednak nad sytuacją samej kuropatwy, przy okazji próbując przeanalizować jej funkcję w ciągu narracyjnym zaproponowanym w omawianej pieśni. Jej obecność i to w dodatku w takim otoczeniu jak gałęzie gruszy nasuwa szereg możliwości interpretacyjnych, w tym interpretację religijno-spirytualną, psychoanalityczną zarówno w wersji freudowskiej jak i jungowskiej, w duchu historyzmu, a nawet teorii post-kolonialnej, a także marksistowskiej.

Dante Alighieri w Boskiej Komedii, a konkretnie w części poświęconej opisowi Raju ukazuje ludzką duszę jako ptaka – w tym wypadku orła, ale nie każda dusza wszak musi być orłem. Każdy ptak rwący się ku wolności może być symbolem duszy stworzonej do unoszenia się ku Stwórcy. Niestety, tak jak gałęzie drzewa stanowiące niejako klatkę dla uwięzionego ptaka, tak i dusza ludzka pozostaje uwięziona w swoim ciele, które nie pozwala jej na swobodny lot ku wiekuistemu szczęściu. Co więcej, ciało przysparza nieustannych pokus, które zamiast duszę uwznioślać, trzymają ją nisko przy ziemi, a często wręcz spychają w piekielne czeluści. Trzepocąca się w gałęziach gruszy kuropatwa jest więc być może figurą duszy podmiotu lirycznego, którego ukochana próbuje przyciągnąć jego uwagę do spraw wielkich, wzniosłych i czystych. Każe mu niejako przestać myśleć jedynie o przyziemnej chęci odbycia z nią stosunku płciowego, a próbuje skierować jego uczucia ku niej w kierunku bardziej subtelnym.

Skoro jesteśmy przy duszy, to może jednak kuropatwa pełni funkcję Animy, żeńskiej formy duszy, a drzewo gruszy do Animus, pierwiastek męski, zniewalający? Tutaj musimy wykazać się niezwykłą ostrożnością, bowiem Anima, jako żeńska, jest bierna, niejako w sposób naturalny poddająca się działaniom czynnika aktywnego, Animusa. Może więc przypisywanie kuropatwie zgodnie z regułami języka polskiego atrybutu żeńskiego jest błędem. Wydaje się bowiem, ze to kuropatwa rwie się do wolności, do działania, gdyż jest z natury istotą aktywną, stworzoną do wysokich lotów. Grusza zaś jest Animą tonującą gwałtowne porywy Animusa.

Być może jednak chodzi o  o wiele głębszą strukturę ludzkiej psychiki, bo żywotna kuropatwa to przecież nic innego jak libido, czynnik niezwykle ruchliwy i aktywny, a w zasadzie jedyny, który nas napędza do jakiegokolwiek działania, zaś grusza i jej gałęzie to w tym wypadku symbol zahamowań wszczepionych podmiotowi lirycznemu podczas procesu wychowania. Purytańskie wartości być może nie pozwalają mu na okazanie swojej dziewczynie uczuć w taki sposób, w jaki ona by chciała by je okazał. Zdrowa wiejska dziewczyna być może odczuwa silną potrzebę zbliżenia płciowego i pragnie zachęcić ukochanego do pozbycia się „gałęzi” strachu, poczucia winy i uprzedzeń wobec własnej cielesności.

Kto jednak powiedział, że kuropatwa siedząc „w gruszy” jest uwięziona wśród gałęzi? Przyimek „w” (in) może równie dobrze wskazywać na to, że ptak jest uwięziony w dziupli drzewa, a wszak dziupla to prastary symbol waginalny. W tym wypadku wydaje się, że kuropatwa ofiarowana chłopakowi przez dziewczynę symbolizuje poczucie zniewolenia młodego człowieka, który był dotąd wolny jak ptak, przez przemożny pociąg i w rezultacie uwięzienie w waginalnej pułapce zastawionej przez kobietę, a może raczej przez czynnik żeński w ogóle.

Czy jednak nasze interpretacje muszą iść w kierunku wewnętrznym, analizującym głębię psychiki bohaterów narracji? Kuropatwa siedząca na gruszy to przecież może być symbol zniewolonych ludów kolonialnych. Nie zapominajmy, że w XVIII wieku, kiedy prawdopodobnie powstał tekst pieśni, niewolnictwo było jeszcze zupełnie legalne pod panowaniem brytyjskiego monarchy. Może jest jednak i tak, że ta kuropatwa, żywe stworzenie, tak samo jak żywe były istoty ludzkie – czarni mieszkańcy Afryki wywiezieni do brytyjskich kolonii w Ameryce – to symbol nieujarzmionej natury ludzkiej, której wszak nigdy do końca zniewolić nie można. Biedna kuropatwa, sprowadzona do roli przedmiotu transakcji, w tym wypadku w postaci podarunku, bez żadnego liczenia się z jej uczuciami, do końca jednak nie poddaje się beznadziejnej, jakby się zdawało, sytuacji i wymyka się swojemu właścicielowi znajdując azyl w gałęziach gruszy. Celtycka, a może nawet staroindoeurpejska grusza udziela oto schronienia żywemu stworzeniu, które uległo w wyniku obłędnego myślenia angielskich kolonistów reifikacji i zostało, właśnie jak jakaś rzecz, podarowane w prezencie przez brytyjską flotę (symbolizowaną przez dziewczynę – „true love”) angielskiemu ludowi (chłopak – podmiot liryczny). Nie trzeba bowiem wielkiej wiedzy, żeby być świadomym faktu, że osiemnastowieczna Anglia to kraj morski, a flota to dla każdego Anglika w tamtych czasach „prawdziwa miłość”. Pamiętamy wszak, jaką mentalnością kierował się młody Robinson Crusoe Daniela Defoe uciekając z domu i zaciągając się na statek. To wszak flota oferowała młodym Anglikom z biednych rodzin szansę na bogactwo, życie pełne męskich przygód i awans społeczny.


Może jednak symbolika kuropatwy i gruszy sięga czasów dawniejszych, przedkolonialnych i jest figurą celtyckiej ludności uciekającej przed barbarzyńskimi germańskimi plemionami Sasów, Angolów i Jutów znajdując azyl aż na zachodnich obrzeżach wyspy – w Walii (grusza)? Warto bowiem zauważyć, że polskie słowo „kuropatwa”, które przecież ma swoje korzenie w indoeuropejskim praźródle, posiada aż trzy głoski zbieżne z celtycką nazwą Walii, czyli Cymru. K U R opatwa  - C ym R U.  Zbieżność jest aż nadto widoczna, by mogła być przypadkowa.

Jednakowoż nie wolno nam zapominać, że pieśń powstała w wieku XVIII, a więc w czasach, kiedy Wielka Brytania jest w trakcie dwóch bardzo ważnych procesów dziejowych. Oto bowiem społeczeństwo angielskie wchodzi w ostatnią fazę ogradzania (zawłaszczania) przez prywatnych właścicieli ziem wspólnych należących do wiejskich gmin, co oznacza wywłaszczenie setek tysięcy chłopów, którzy teraz muszą znaleźć sobie inne źródło utrzymania niż rolnictwo czy hodowla. Wielu z nich uda się do właśnie dynamicznie rozwijających się miast, gdzie pełną parą (dosłownie!) odbywa się rewolucja przemysłowa. Kuropatwa więc, niczym fabryczny robotnik trzepoce skrzydłami oddając całą swoją energię gruszy, która jest w tym wypadku bezdusznym mechanizmem nowoczesnej fabryki. Dziewczyna w naszej pieśni to przecież nic innego jak rodzący się dopiero, a więc posiadający jeszcze znamiona złudnego romantycznego piękna, kapitał, który służy swojemu właścicielowi (chłopakowi – podmiotowi lirycznemu), młodemu kapitaliście, oddając mu w darze całą fabrykę (grusza) wraz z „żywym inwentarzem”, czyli robotnikami (kuropatwa), którzy w beznadziejnej sytuacji oddają swoje moce witalne na przysporzenie bogactwa właścicielowi. Ich próby emancypacji, wyrwania się na wolność i osiągnięcia poziomu ludzkiej godności, który jest wszak tym, co nazywamy człowieczeństwem, są niczym trzepot skrzydeł uwięzionego w potrzasku ptaka, który nie ma żadnych szans na zmianę swojej beznadziejnej sytuacji.

Jak wiemy, w dalszych zwrotkach jest już tylko gorzej – kapitalista dostanie inne ptaki – francuskie kury (frankofońska siła robocza w koloniach), gęsi (tłuste kąski), łabędzie, aż w końcu autor zrzuci z siebie niejako ciążący mu obowiązek krycia tych mechanizmów pod płaszczykiem metafory i już otwartym tekstem będzie mówił o żywych ludziach, sprowadzonych do poziomu rzeczy, które można dać komuś w prezencie. W ten sposób młody angielski kapitalista dostanie do swojej niewoli mleczarki (rozwój hodowli bydła mlecznego na nowych, kapitalistycznych zasadach), tańczące (w niektórych wersjach „czekające” – na co? Być może na emancypację kobiet) panie, skaczących panów (w tym wypadku chodzi o upadek starej arystokracji ziemskiej i popadanie jej w uzależnienie od rozkwitających przedsiębiorców – „panów” pary i pieniądza), a na koniec całą orkiestrę doboszów i dudziarzy. Jak widzimy, potrzeby kulturalne, w tym wypadku chęć posłuchania muzyki w wykonaniu podporządkowanych Anglii Szkotów (dudziarze) przez regularną królewską armię (dobosze), w każdej epoce znajdują się na ostatnim miejscu w hierarchii.

Wracając na moment do analizy lingwistycznej, warto sobie przypomnieć, że angielskie słowo „partridge” wywodzi się z indoeuropejskiego rdzenia „perd”, oznaczającego dźwięk furkotu skrzydeł ptaka zrywającego się do lotu. Ten sam rdzeń dał początek angielskiemu słowu „fart”, co jak wiemy, znaczy po polsku „pierdzieć”, lub, jako rzeczownik, „pierd”.

POSŁOWIE

Nie wszystko w powyższym tekście jest kompletną bzdurą. Ambitnym czytelnikom snobującym się na intelektualistów proponuję zabawę w odsianie „ziarna od plew”. Jeśli ktoś ma czas, niechaj przeczyta go jeszcze raz ;) :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz