wtorek, 23 lipca 2013

Wakacje w Berlinie:dzień drugi (cz. III).

Głównym celem naszej wtorkowej wyprawy był pałac w Charlottenburgu. Pojechaliśmy U-bahnem o jeden przystanek za daleko, co spowodowało, że w kierunku pałacu musieliśmy przejść ponad kilometr piechotą (wg wskazówek przechodniów). Drugo- i trzeciorzędne ulice Berlina przypominają mi Piotrkowską w Łodzi, więc taki spacer bardzo mi się spodobał. Barokowy Schloss Charlottenburg jest piękny i zwiedzenie go sprawiło nam prawdziwą przyjemność.

Cena biletu nie odgrywała żadnej roli, bo możliwość spaceru po pięknych wnętrzach była tego warta (naprawdę tak myślę, choć częściowo oczywiście się zgrywam na cześć ironistów i hejterów, krytykujących moje podkreślanie wysokich cen w Berlinie). Wzorem pruskiej podmiejskiej rezydencji – kiedy pałac budowano, znajdował się daleko za miastem – był oczywiście Wersal, niemniej do olbrzymiego podparyskiego kompleksu monarszej rezydencji Ludwika XIV, wiele mu brakuje. Pałacowi Branickich w Białymstoku brakuje jeszcze więcej, ale żadnemu z nich niczego to nie ujmuje. Stanowią bowiem wartość samą dla siebie.

Zwiedziwszy pałacowe wnętrza, w poznaniu których niezwykle pomocny był audio-przewodnik w języku polskim (tak, w Berlinie szanują Polaków jako klientów i mają dla nas przygotowane informacje w naszym języku), przespacerowaliśmy się po rozległym parku, po czym spotkaliśmy się z naszym niemieckim przyjacielem, z którym podjechaliśmy z powrotem do Europa Center, w którym znajduje się bardzo zmyślna szklana konstrukcja, a mianowicie zegar wodny.

Po ekscytującym dniu, syci wrażeń, wróciliśmy do Gosen.



 W drodze do Pałacu Charlottenburg

Schloss Charlottenburg od frontu

Schloss Charlottenburg od strony ogrodu

Zegar wodny w Europa Center

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz