sobota, 14 maja 2011

NIKA!

Władza państwowa lekceważy żądania ukrócenia urzędniczych nadużyć i usunięcia skorumpowanych urzędników. Nie wyraża też zgody na obniżenie podatków. Do akcji wkraczają kibole, których organizacje stają się jedyną platformą debaty politycznej, coś jak skrzyżowanie ulicznych gangów i partii politycznych.. Areny rozgrywek sportowych stają się miejscem politycznych demonstracji.

Czy to o współczesnej Polsce, albo o jej niedalekiej przyszłości? Nie. To o Bizancjum w 532 roku naszej ery. Władze państwowe reprezentujące cesarza Justyniana zwanego Wielkim, aresztują podejrzanych o morderstwo kiboli z dwóch głównych i rywalizujących ze sobą grup: Niebieskich i Zielonych (byli to kibice wyścigów rydwanów). Rywalizujące bandy zaczynają współdziałać i obwołują nowego cesarza, niejakiego Hypatiusza. Hasło rebeliantów to „Nika!” (Zwyciężaj), stąd historyczna nazwa tego wydarzenia. Gdyby podobny scenariusz miał się powtórzyć w Polsce, podejrzewam, że historycy musieliby ukuć dla niego nazwą „Powstanie ‘K…a’” , bo to chyba najbardziej popularne zawołanie wśród naszych rodzimych chuliganów.

Po początkowej panice, Justynian decyduje się na cwany krok. Jego ludzie przekupują szefostwo Niebieskich złotem, a także przypomnieniem, że sam cesarz przez całe lata był kibicem Niebieskich. Ci zostawiają Zielonych samych i zdezorientowanych, a na to już czeka regularna armia, która dokonuje ich rzezi. Zanim do tego doszło tłum kiboli zniszczył kościół Hagia Sophia.

Żeby było wszystko jasne, rząd PO rządzi fatalnie, zwłaszcza w świetle tego, czego się ludzie po nim spodziewali. Walka z korupcją stała się martwą literą, a wręcz kpiną ze społeczeństwa. Pomysły minister oświaty nie zasługują nawet na komentarz. Najgorszym grzechem gabinetu Donalda Tuska jest jednak lenistwo, i to w tym najbardziej elementarnym znaczeniu tego słowa, jak i szereg zaniechań tam, gdzie trzeba działać szybko i energicznie. Potem pobudka z ręką w nocniku i gwałtowne ruchy na pokaz, albo skok na nasze fundusze emerytalne. Co do tych ostatnich można faktycznie dyskutować, czy OFE to naprawdę dobre rozwiązanie. Tu jednak wcale nie o to chodzi. Gołym okiem widać, że merytoryczne uzasadnienie nie jest tu najważniejsze, bo najważniejsze jest załatanie dziur w finansach państwa pieniędzmi z naszych składek emerytalnych. Wrażenie fatalne!

Przyrost liczby urzędników wskazuje bardzo jasno, że w całym PO nie ma nikogo, kto miałby tyle woli politycznej i, mówiąc kolokwialnie, jaj, żeby opracować realny plan odchudzenia biurokracji. Nie oszukujmy się jednak – takiej woli w państwie partyjnej demokracji nikt nigdy nie wykaże. Posady urzędnicze dla kolegów i ich rodzin to mechanizm immanentny dla tego systemu. Posadami urzędniczymi buduje się zaplecze i kupuje poparcie. Urzędnik natomiast, czuje się bardzo ważny, zaś za najważniejszy cel swojej pracy uważa ową ważność pokazać każdemu petentowi.

Rejestracja działalności gospodarczej nie trwa pół godziny, tak jak powinna, choć faktycznie jej czas się skrócił. Rozmawiając z jakimkolwiek przedsiębiorcą, od razu słyszy się, że biurokracja państwowa przedsiębiorczość niszczy. Jeśli ktoś liczył na to, że „liberałowie” z PO problem ten rozwiążą, to się już przekonał, że PO ma tyle wspólnego „liberalizmem”, co z „obywatelskością”.

Budowa autostrad daleka jest od buńczucznych zapewnień. Najgorsze jest jednak to, że rosną ceny, a płace są śmiesznie niskie. Dwadzieścia dwa lata po upadku komuny, a połowa obywateli Rzeczypospolitej żyje na krawędzi ubóstwa. Rząd oczywiście proponuje rozwiązanie – wyjechać do Anglii, Irlandii, a ostatnio również do Niemiec.

Lista zarzutów wobec rządu, który jest dokładnym zaprzeczeniem zwrotu „rząd fachowców”, mogłaby być zapewne dłuższa.

Niezadowolenie społeczne, choć z pewnością nie ogarniające 100% Polaków, jest więc faktem. Hasła polityczne na stadionach sportowych to jednak coś nowego. Do tej pory chuligani nawzajem wyzywali się od Żydów, ale prawdopodobnie traktowano to jako ich wewnętrzny problem. Nie wierzę, żeby kibole sami wpadli na pomysł transparentu wzywającego Adama Michnika (Szechtera) do przeprosin za ojca i brata. Jakoś do tej pory ich to nie obchodziło, choć oryginalne nazwisko redaktora „Wyborczej” i historia jego rodziny nie była jakąś tajemnicą. Prowokacja została dokonana. To jej właśnie przywódca PiS przypisuje zawziętość, z jaką Donald Tusk zabrał się do walki z chuligaństwem futbolowym.

Wydarzenia w Bydgoszczy w obecności obserwatorów UEFA chcących się przekonać o bezpieczeństwie na polskich stadionach przed Europ 2012 to nic waznego. Ważny jest transparent godzący w Michnika-Szechtera. Co się dzieje? – można spytać, bo przecież za rządów PiS minister Ziobro wymyślił nawet 24-godznne sądy mające na celu szybkie zamykanie kiboli tam, gdzie ich miejsce. Wyjaśnienie jest proste. W wojnie o władzę, można się sprzymierzyć nawet z diabłem. Pamiętamy przecież sojusz z partią, o której założenie Jarosław Kaczyński podejrzewał byłych ubeków. Nic nowego. Tym razem prezes skierował swoje umizgi do stadionowych chuliganów.

Niebezpieczna to gra. Kiedy uruchomi się pewne siły, może się okazać, że bardzo trudno je kontrolować. Na mętach społecznych swoje „porządki” opierali bolszewicy i naziści.

Czy współcześni polscy chuligani wywołąją rewolucję i osadzą na tronie cesarskim Jarosława Kaczyńskiego, nie wiem. Po śmierci Jana Pawła II, jednym z „cudów” zmarłego miała być wieczna zgoda między grupami kiboli. Nie pamiętam już dokładnie, ale to chyba nie potrwało dłużej niż dwa tygodnie. Prawdopodobnie tak samo będzie i teraz. Na razie wszyscy są wściekli na władze, ale przecież żywiołem tych ludzi nie jest rewolucja i wprowadzanie nowego ładu, tylko pokazywanie swojej męskości przy pomocy pobicia podobnego sobie osobnika kibicującemu innemu klubowi. Dłuższa współpraca kiboli sprawiłaby, że samo kibolstwo straciłoby swoją definicję i rację bytu. Cuda się jednak nie zdarzają. Solidarność chuliganów długo nie potrwa, ale co po drodze narozrabiają to ich. A Jarosław Kaczyński, jak dobry i „swój” wódz, chyba na to pozwoli, bo tak się zawsze kupowało popularność wśród pewnego typu ludzi. (Jacek Kaczmarski śpiewał o Juliuszu Cezarze, który „milcząc, nie zabraniał gwałcić, rabować, sycić wszelkie pożądania”).

To lekarstwo może się okazać gorsze od samej choroby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz