sobota, 21 maja 2011

Spirala (6)

Szczątkowa wiedza, jaką posiadam na temat ekonomii, zawiera informację, że gospodarka wolnorynkowa również rozwija się na zasadzie sinusoidy, gdzie po cyklu doskonałej koniunktury nieuchronnie musi nadejść recesja. Potem gospodarka wychodzi z dołka i znowu pnie się w górę. Odkrycie tego prawa wskazuje m.in. na płonność stwierdzenia, że świadomość problemu jest już prawie owego problemu rozwiązaniem. Wcale nie jest, a tysiące ludzi tracące majątki, przedsiębiorstwa czy pracę to nie są po prostu statystyki, a osobiste tragedie. Dlatego pewni ekonomiści postanowili sinusoidę, albo wręcz spiralę następujących po sobie okresów boomu i kryzysu, jakoś wyprostować, „naciągnąć” niejako.

Nie zamierzam się wgłębiać w ten temat, ponieważ w pojedynku Keynesa z Hayek’iem niekoniecznie wiedziałbym komu kibicować, z tego prostego względu, że jedyne kryterium, jakim mógłbym się kierować, to wiara w jednego lub drugiego. Nie wiem też, czy moja wiedza na temat bieżących trendów w ekonomii jest świeżej daty, ponieważ moja świadomość zatrzymała się na Miltonie Friedmanie i Leszku Balcerowiczu. O ile się nie mylę, ich metoda prostowania sinusoidy to umiejętna manipulacja polityką monetarną. Friedman z jednej strony był skrajnym wolnorynkowcem, ale monetaryzm mimo wszystko wymaga silnej kontroli państwa nad podażą pieniądza. Podnoszenie i obniżanie stóp procentowych przez bank centralny to jeden z instrumentów, przy pomocy których ciało kontrolne (u nas Rada Polityki Pieniężnej) sprawuje nadzór nad gospodarką. Leszek Balcerowicz skutecznie ją schładzał w imię stabilności. Czy to jest jednak wolny rynek. Jakiś bardzo duży udział wolności w rynku został odebrany przez tych, którzy kontrolują całość.

Nie wchodzę dalej w temat gospodarki, ponieważ istnieje ryzyko, że zacznę pisać bzdury. To, co mnie interesuje to spekulacje na temat tego, czy w rozwoju społeczeństwa też można uniknąć wahnięć, które sprawiają, że jest on również sinusoidalny.

Wydaje się, że próbą wyprostowania sinusoidy rozwoju społeczeństw były/są rozwiązania socjalne. Żądania grup, które przywykliśmy nazywać lewicowymi, a więc dziewiętnastowiecznych socjalistów, a także całkiem pragmatycznie pojęte dobro własne rządzących, sprawiło, że zaczęto robić coraz więcej w celu zapobieżenia społecznemu niezadowoleniu.

Za socjalizm płaci się jednak cenę. Rozbudowana biurokracja państwowa z urzędnikami domagającymi się szacunku należnego majestatowi państwa, która traci poczucie rzeczywistości, bo żyje we własnym wirtualnym świecie, to niestety nic innego, ale przygotowywanie gruntu do kolejnych sinusoidalnych zakrzywień. Znamy to z okresu komunizmu, który okazał się systemem niewydolnym, a rządzący kompletnie przestali myśleć o zadaniach socjalizmu.

Świetne rozwiązania socjalne nie chroniły od niezadowolenia społecznego również krajów Zachodu. Wydaje się więc, że od sinusoidy zadowolenia i niezadowolenia będącego pożywką dla populizmu, nie ma ucieczki. Pytanie jednak brzmi, czy skoro tak, to może lepiej dać sobie spokój z socjalizmem, skoro i tak nie można wszystkim dogodzić? Po co całe społeczeństwo ma ponosić koszty prostowania sinusoidy, skoro i tak wpadamy w dołki? Zwolennicy Janusza Korwina-Mikke uważają, że faktycznie trzeba dać sobie spokój, zostawić ludzi samych sobie, aparat państwowy zredukować do minimum i niech się wszystko samo kręci.

Kiedy jednak kręci się samo, bardzo szybko obrotniejsi zdobywają kontrolę nad mniej gotowymi do twardych reguł ekonomicznej dżungli, w rezultacie powstaje warstwa niezadowolonych, którzy jeżeli tylko znajdą przywódcę, z chęcią poprą jego tyrańskie zapędy. Błędne koło i zerowa nadzieja na to, że kiedykolwiek poszybujemy wszyscy razem po linii prostej ku świetlanej przyszłości. Błędne koło się jednak kręci, ale to znaczy, że życie się toczy i nie ma mowy o żadnym „końcu historii”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz