sobota, 4 lutego 2012

O potrzebie i o problemach logiki

Uczestnicząc w różnych seminariach i konferencjach, które z racji tego, czym się zajmuję, mają charakter humanistyczny (określenie niestety nieprecyzyjne, ale tradycyjnie przyjęte), zauważyłem, że wiele wypowiedzi kompletnie się rozmija, zaś uczestnicy nie do końca potrafią znaleźć płaszczyznę, na której mogliby podjąć dyskusję. Owszem, zabierają głos, ale przeważnie czepiają się jakiegoś drugorzędnego szczegółu, przeważnie technicznego, natomiast mało kto ma odwagę poruszyć temat innych szczegółów, bardziej dla przedmiotu dyskusji istotnych, lub też o samym owym przedmiocie. Dzieje się tak m.in. dlatego, że tematów badań w humanistyce jest tyle, że bez trudu na jednej konferencji może się spotkać kilkadziesiąt osób, których tematyka pracy w ogóle na siebie nie zachodzi, a często nawet się nie styka.

Dyskusje mimo wszystko mogłyby się toczyć i to nawet burzliwie, gdyby istniał jakiś zespół aksjomatów, na które wszyscy by się zgadzali, a od którego można byłoby zaczynać wszelką wymianę zdań. W humanistyce czegoś takiego nie ma, a wiemy w dodatku z historii nauk humanistycznych, że próby wprowadzenia np. do literaturoznawstwa tzw. „twardej nauki”, spełzło niemal na niczym, choć osobiście uważam, że nie należy lekceważyć ani w czambuł potępiać osiągnięć strukturalizmu. Mnogość szkół proponujących odmienne założenia, a co za tym idzie odmienne metajęzyki (często czytaj: bełkotliwe żargony pseudo-intelektualne), czyni dyskusję między ich przedstawicielami nawet na temat jednego zagadnienia, kompletnie jałową.

Co więcej, prelegenci często wychodzą z tak zaawansowanych założeń (czytaj: przypuszczeń branych za aksjomaty), że całe ich, często elegancko i misternie zbudowane konstrukcje myślowe, można byłoby obalić przy pomocy obalenia jednego z tych założeń. Zdolność umysłu ludzkiego do budowania bardzo skomplikowanych i pozornie przekonujących systemów jest przeogromna i zadziwiająca. Niemniej, kiedy dotrzemy do elementu w założeniu, które jest błędem, cały ten piękny gmach musi lec w gruzach.

Swego czasu pewna koleżanka, która akurat przedstawiała koncepcję swojego doktoratu na temat relacji międzykulturowych wśród studentów wyższych uczelni, stwierdziła niejako mimochodem, że zdarza się, ze osoba wyrażając w pewnym momencie jakiś rasistowski pogląd po prostu odsłania swoje myślenie, któremu już wcześniej hołdowała. Oczywiście z praktyki życia wszyscy wiemy, że tak często, jeśli nie najczęściej, jest. Logika każe jednak powstrzymać się od wyrażania takiego sądu, ponieważ teoretycznie jest możliwe, że pewna opinia, czy postawa kształtuje się dopiero w trakcie dyskusji. Nie omieszkałem wyrazić głośno tej opinii, ale w tym momencie zarówno prowadzący spotkanie, jak i inni jej uczestnicy nie tyle może mnie zakrzyczeli, ile po prostu spokojnymi, żeby nie powiedzieć zrezygnowanymi, głosami stwierdzili „ale najczęściej tak jest, że z człowieka wychodzi to, co już w nim było”. Zgoda, tak nam wskazuje obserwacja rzeczywistości, ale czy jest to twierdzenie naukowo poprawne? Czy na tym można opierać pewną wiedzę? Owszem w celach praktycznych, czyli gdybyśmy np. byli policjantami prowadzącymi śledztwo w sprawie morderstwa na tle rasistowskim, albo politykami, którzy skwapliwie wykorzystują każdą niepoprawną politycznie wypowiedź przeciwnika, to i owszem, na takie „życiowe” stwierdzenie można sobie pozwolić. Kiedy jednak działamy w dziedzinie, która rości sobie pretensje to miana „nauki”, nie powinniśmy opierać swoich sądów jedynie na obserwacji kilku, a nawet kilku milionów przypadków, ale powinniśmy się przynajmniej postarać o jakąś pewną podstawę naszych sądów, którą dać może elementarna logika.

Wszystko pięknie, ale sam sobie wkrótce odpowiedziałem na te swoje wątpliwości, kiedy poczytałem więcej tekstów uczonych humanistów, a dodatkowo kiedy dowiedziałem się, że w naukach humanistycznych panują przemijające mody. Nie chodzi więc nawet o to, że lepsza teoria zastępuje gorszą (teoria, bo o wiedzy pewnej żadnej mowy być nie może), ale że po prostu pewna moda przemija i już, i to wcale nie z powodu obalenia jej założeń, ale znudzenia ludzi zajmujących się daną dziedziną. Zdałem sobie sprawę, że gdyby na szeroko pojętą humanistykę nałożyć większe rygory co do logiki wypowiedzi, radosne tekstotwórstwo ludzi, którzy bynajmniej nie są powieściopisarzami ani poetami, musiałoby ulec poważnemu ograniczeniu. Brzytwa Okhama wydaje się obecnie czymś, czego nauki humanistyczne naprawdę potrzebują. Ponieważ jednak do dyskusji na gruncie logiki w naukach humanistycznych tylko nieliczni czują się na siłach, na naukowych spotkaniach przeważnie „zagina” się adwersarza pytaniami „A czytał/a pan/i taki to a taki tekst profesora Romanescu z West University of Timisoara? Ach nie dotarł/a pan/i? Wielka szkoda. A czy może zapoznał/a się pan/i z artykułem profesora XY umieszczonym w Aztlán: A Journal of Chicano Studies? O, też nie? Szkoda, wielka szkoda! Gorąco panu/pani polecam, kolego/koleżanko!”  W świecie humanistyki bowiem sam dyskutowany problem często wydaje się najmniej ważny, gdyż ustępuje konieczności znajomości setek nazwisk współczesnych badaczy, którym należy okazać szacunek.

Pewne pocieszenie co do możliwości stanięcia na mocniejszym gruncie zawsze stanowiły dla mnie nauki ścisłe, a najbardziej ich królowa, czyli matematyka. Oczywiście nie dlatego, żeby się zaraz nimi zajmować – na to jest już nieco za późno – ale w najbardziej ogólnym i metaforycznym sensie. Sam fakt, że matematyka istnieje i że ktoś się nią zajmuje stanowi dla mnie wystarczający powód do radości.

Tymczasem okazało się, że z tą matematyką to wcale nie taka prosta sprawa i że jej założenia często wywodzą się z czystej empirycznej obserwacji świata lub wręcz z intuicji badacza. Bertrand Russell, rozczarowany tym brakiem pewnych podstaw w matematyce, postanowił odnaleźć dla niej takowe w logice. Praca nad tym projektem pochłonęła długie lata jego życia, ale, jak się okazuje, również zdrowia, ponieważ zadanie co rusz trafiało na wewnętrzne przeszkody w postaci paradoksów i sprzeczności. W końcu to jego uczeń i przyjaciel Ludwig Wittgenstein pokazał, że logika jako wywodząca się z języka i w języku tkwiąca, a przez co produkująca tautologie, nigdy nam pełnej pewności co do zjawisk tego świata nie da.

Wczoraj wieczorem „pochłonąłem” Logikomiks, czyli historię obrazkową o Bertranda Russella drodze do odkrycia prawdy o świecie opartej na mocnych fundamentach. Gorąco tę kolorową książkę polecam. Obok niezwykle ciekawych zagadnień, z jakimi zmagał się brytyjski uczony i filozof, czytelnik ma do czynienia z estetycznie wydanym komiksem o pięknej kresce, oraz z mądrze skonstruowaną fabułą – Russell przedstawia zarys swojego życia w formie wykładu, na który zaprasza amerykańskich demonstrantów przeciwko udziałowi swojego kraju w europejskiej wojnie (II wojna światowa). Wykład ten ma miejsce już po ataku Niemiec na Polskę. Amerykańscy izolacjoniści liczą na Russella jako na starego pacyfistę. Jaką im wielki logik dał radę, nie powiem, bo chcę, żeby jak najwięcej osób Logikomiks przeczytało.

Logika jako uniwersalna platforma i pewny fundament dla nauk wszelkich? To byłoby kuszące. Wiemy jednak dzisiaj, że to pewnie nie nastąpi tak szybko. Ten sceptycyzm bierze się m.in. z tego, że logika okazuje się mieć granice, zaś człowiek, myśląc niekoniecznie logicznie, potrafi czasami wiele osiągnąć. W naukach humanistycznych prawdopodobnie nadal wielu będzie tworzyć teksty teoretyczne, w których interpretacje wierszy czy prozy często same są dziełami literackimi, bo nie tyle interpretują, ile tworzą własne wizje, do których oryginalny tekst jest jedynie pretekstem. Czy jednak należy powiedzieć, że oto teraz pora dać sobie spokój z logiką, bo ona i tak nas do niczego nie doprowadzi? Nic bardziej błędnego. Jeżeli zrezygnujemy z logiki jako podstawowego narzędzie podchodzenia do zjawisk, wpędzimy się w świat irracjonalnych rojeń i w szpony szarlatanów wszelkiego autoramentu. Nadal pocieszeniem dla mnie jest fakt, że istnieje jeszcze pewne grono matematyków i logików, mimo, że i oni nie mogą się obejść bez metafor.



Doxiadis Apostolos, Papadimitriou Christos H., Logikomiks. W poszukiwaniu prawdy, Wydawnictwo W.A.B., 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz