sobota, 23 czerwca 2012

"Uczta" Platona w kontekście pewnej "debaty" (2)


Platon w swoich sokratejskich dialogach szlifował definicje słów przy pomocy innych słów, z których żadne nie może być uznane za pojęcie pierwotne, które definicji nie wymaga. Po prostu dochodził do znaczenia słowa (w tym wypadku Eros) przy pomocy niesprecyzowanych pojęć, a więc stosował metodę ignotum per ignotum (nieznane przez nieznane). W takim też duchu odbywała się „debata”, którą piszę w cudzysłowie, ponieważ, o ile dobrze rozumiem znaczenie tego słowa, debata wymaga jakiegoś ścierania się przeciwnych poglądów. W czwartkowy wieczór mieliśmy do czynienia jedynie z wzajemnie się uzupełniającymi wypowiedziami prowadzących: profesor Barbary Grzegorzewskiej, szekspirolożki, profesora Tadeusza Gadacza, filozofa, oraz doktora Piotra Nowaka, również filozofa.

 Jak już wczoraj wspomniałem, osobiście bardzo lubię urocze intelektualne dryfowanie po rozmaitych tematach, nawet ze sobą niezwiązanych. W wypadku rozmowy prowadzących nie było wcale tak, że odbiegała zbytnio od tematu, ponieważ wszystkie wypowiedzi krążyły wokół miłości, przede wszystkim między mężczyzną a kobietą. Profesor Grzegorzewska mówiła m.in. o Otellu, przy okazji nazywając Romea i Julię najgorszą z szekspirowskich tragedii (dość obrazoburczo rzekłbym), zaś doktor Nowak poruszył problem don Juana i don Kichota. W tym momencie nastąpił moment, którego z jednej strony mogłem się spodziewać, a z drugiej nieco mnie zbulwersował. Otóż młody człowiek z widowni dosłownie przerwał doktorowi Nowakowi jego wywód o don Kichocie, domagając się powiązania go w jakiś sposób z Ucztą Platona. Początkowo myślałem, że to jakiś inteligentny, ale niestety zarozumiały i niezbyt dobrze wychowany student, ale później kolega wyjaśnił mi, że to białostocki dziennikarz radiowy. Z jednej strony to wiele wyjaśnia, bo dziennikarze bywają brutalni (niczym Monika Olejnik nie pozwalająca dokończyć myśli politykowi z PiS), ale z drugiej takie zachowanie podczas debaty filozoficznej nie wydało mi się na miejscu.

Koleżanka koleżanki, która siedziała dwa krzesła dalej, robiła notatki. Ja niestety nie i dlatego umknął z mojej pamięci autor myśli, którą przytoczył profesor Tadeusz Gadacz na temat niemożności zabrania kogoś do swojego życia, a jedynie, niczym łódka, płynięcia obok. Mnie to się skojarzyło z leibnizowskimi entelechiami (monadami), ale chodziło o innego filozofa.

Tymczasem dr Piotr Nowak, który jest modelowo stereotypowym filozofem i pozwala sobie na głośne myślenie ze wszystkimi jego konsekwencjami nie uniknął kilku co najmniej kontrowersyjnych fraz, z czego wymienię dwie, a mianowicie: „Wychowałem się w kulturze chrześcijańskiej, więc to, co mówi kobieta, zawsze biorę w cudzysłów” (to a propos Sokratesa, który zaraz po wstępnym dialogu z Agatonem zapowiada historię opowiedzianą mu przez pewną kobietę o imieniu Diotyma), co już zawiera co najmniej dwie kontrowersje – jedną implikującą, że chrześcijanie z definicji nie traktują kobiet poważnie (tak było i teoretycznie nadal jest, ale środowiska chrześcijańskie mogłyby tutaj nieco polemizować), zaś drugą, o wiele poważniejszą, że całkiem współczesny wykładowca akademicki nie traktuje kobiet poważnie. To już jest igranie z ogniem. Ponieważ jednak nadal żyjemy w kulturze chrześcijańskiej, nikt się głośno nie oburzył.

Kontrowersyjna też była teza doktora Nowaka na temat don Juana jako postaci niemożliwej do zaistnienia, kompletnego tworu wyobraźni, a konkretnie marzeń kobiecych. Podejrzewam, że tutaj mogła z filozofa wyjść (stereo)typowe dla tej profesji oderwanie od rzeczywistości. Mógłbym przedstawić kilku swoich kolegów z dawnych lat, którzy bynajmniej nie są produktami wyobraźni Moliera ani kobiet, ale jak najbardziej konkretnie istniejącymi mężczyznami, którzy potrafili (pewnie nadal potrafią) podejść do dziewczyny/kobiety, ująć ją za rękę i w przeciągu kilku minut zniknąć z nią na nieco więcej minut.

Można się zgodzić z doktorem Nowakiem, że don Juan nawet nie uwodzi, tylko pożąda i to pożądanie spełnia, ale co to jest uwodzenie, że znowu spytam o definicję? Jako mężczyzna wrażliwy na oddziaływanie żeńskiego seksapilu uważam, że większość kobiet nawet jak nie uwodzi to uwodzi. Być może tak właśnie było z don Juanem i tak jest z tysiącami podobnych mu facetów – jak najbardziej realnych.

Pod sam koniec spotkania pozwolono publiczności zabrać głos. O ile mnie pamięć nie zawodzi, głos zabrały trzy osoby, z których jedna spytała o bardzo istotny element, z jakim spotykamy się u Platona, a mianowicie sublimacja seksu w czystą miłość. Sokrates mówi o tym bardzo wyraźnie, niżej oceniając cielesną stronę pociągu dwóch mężczyzn (ten element został zresztą podniesiony przez innego członka publiczności), wyżej stawiając to co się później dzieje między nimi w sferze duchowej. Następnie nastąpiła dość długa wypowiedź pani, która sypała imionami filozofów jak z rękawa, w tym Plotyna i św. Augustyna, ale choć początkowo wydawało mi się, że wiem o co jej chodzi, później zacząłem w to wątpić, a w końcu zapomniałem. Pan, który się spóźnił z powodu braku dostępu do informacji o przeniesieniu miejsca debaty z amfiteatru do Filharmonii (z powodu deszczu), poruszył bardzo istotny problem, a mianowicie pederastii (nie homoseksualizmu w ogóle, ale właśnie stosunku starszego mężczyzny z nastolatkiem) jako elementu wychowawczego w systemie ateńskim.

Odpowiadając prawdopodobnie na wszystkie pytania na raz, dr Nowak odparł, że wszystkie te zagadnienia należy rozpatrywać w ogólnym kontekście ateńskiego wychowania, czyli pajdei, nie ustosunkował się do argumentu o Sokratesie uznającym miłość fizyczną za niższą od duchowej, prawdopodobnie dlatego, że kilkakrotnie wcześniej powtarzał, że miłość musi być cielesna i innej nie ma, ale równocześnie przytoczył przykład rozmowy Alkibiadesa z Sokratesem, w której ten ostatni odmawia uprawiania seksu ze swoim młodym wielbicielem. Ponieważ ten fragment akurat pamiętam dość dobrze, wtrąciłem, że Sokrates nie odmawia Alkibiadesowi, bo nie lubi seksu, albo nie lubi mężczyzn, tylko nie ma ochoty robić tego z Alkibiadesem, zaś ten robi zarzut staremu mistrzowi, że ten pewnie woli piękniejszych, których ma ciągle wokół siebie. Tak czy inaczej, zagadnienie nam się rozmyło, zaś podejrzewam, że ani ci, którzy chcieli więcej usłyszeć o miłości wysublimowanej i mniej cielesnej, jak i ci, którzy chcieli podyskutować o pederastii w filozoficzno-pedagogicznym systemie Platona, nie byli usatysfakcjonowani.

Profesor Gadacz na początku spotkania stwierdził, że ta debata powinna się odbywać nie w sali kameralnej Filharmonii Białostockiej ale w Telewizji Polskiej. Jeśli chodzi o sam temat i główne zagadnienia w nim poruszane, zgadzam się w całej rozciągłości. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę jej przebieg, powstrzymałbym się od jej emisji. Podobnie jak w sokratejskich dialogach Platona, zabrakło w niej bowiem tego autentycznego napięcia, które tworzy dramaturgię – czy to sztuki teatralnej, czy debaty telewizyjnej. U Platona praktycznie każdy się od początku (no może nie od samego) zgadza z Sokratesem. W Białymstoku mieliśmy raczej kilka monologów niż dialogów, a kontrowersje, które mogły się rozwinąć w ciekawą i gorącą dyskusję, zostały wyciszone, ponieważ spotkanie dobiegło końca.

Dr Nowak żartobliwie zauważył, że w filozofowaniu wino odgrywa ważną rolę. Po „debacie” można było zakupić kilka publikacji książkowych, w tym nowy przekład Uczty. Egzemplarz kosztował 40 złotych, zaś ja posiadałem przy sobie jedynie 30. Ponieważ mimo wszystko postanowiłem tego wieczoru zrobić coś dla filozofii, w tym wesprzeć gospodarkę jej kolebki, po drodze do domu wstąpiłem do sklepu i zakupiłem butelkę greckiego wina „Imiglykos”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz