niedziela, 18 marca 2012

O (nie)równości kultur (1)


W tym samym czasie, kiedy Mieszko, potężny barbarzyński władca grupy Słowian, utrzymywał swoją drużynę z handlu niewolnikami, w Japonii epoki Heian istniała już wysoko rozwinięta kultura, która nadal pozostawała pod silnym wpływem Chin, ale która już wypracowała własne formy o wysokim stopniu złożoności. Kwitły sztuki plastyczne, muzyka, a przy dworze cesarskim żyła grupa pisarzy i pisarek, poetów i poetek, których teksty pokazują nie tylko wysoki poziom opanowania warsztatu, ale również oryginalność formy.

Był to okres sprzed szogunatu, a więc zanim Yorimoto Minamoto wprowadził system wojskowej dyktatury, odsuwając cesarza (tenno) od faktycznej władzy, który przetrwał do 1868. Co prawda już w czasach Heian potężny ród Fujiwara manipulował cesarzami, m.in. umiejętnie podsuwając mu swoje kobiety za żony, ale generalnie był to czas względnego pokoju. To okres Kamakura, w którym ród Minamoto będzie walczył z Taira i innymi arystokratami o władzę, prowadząc do wykształcenia japońskiego feudalizmu i kultury samurajskiej.

Tymczasem, kiedy w Japonii Murasaki Shikibu nauczycielka języka chińskiego młodej cesarzowej tworzyła swoje poezje i powieści, na terenach dzisiejszej Polski rządził Mieszko ze swoją drużyną, którego nauczyliśmy się kochać i podziwiać, bo założył nasze państwo, dał łupnia Hodonowi, Niemcowi przebrzydłemu oraz przyjął chrzest, wprowadzając nas do klubu cywilizowanych narodów. I w jakimś stopniu to wszystko jest prawda, ale kiedy raduje się nasze serce ze zwycięstwa pod Cedynię, łatwo zapominamy, że Mieszko uznawał zwierzchnictwo i jurysdykcję cesarza rzymskiego (a więc króla niemieckiego). Kiedy z dumą czytamy relację hiszpańskiego Żyda, Ibrahima ibn Jakuba, że był on władcą „najpotężniejszym z nich” tzn. plemion słowiańskich, niespecjalnie mamy ochotę zagłębiać się w tajniki owej potęgi.

Wiadomo, że ziemia w tamtych czasach na ziemiach Słowian nie była dobrem, o które walczyli wojownicy. Musimy pamiętać, że kraj pokryty był puszczami, a wykarczowane tereny były zamieszkałe przez niezbyt liczną ludność. Stąd późniejsze akcje kolonizacyjne w czasach rozbicia dzielnicowego, kiedy to sprowadzano chłopów z Niemiec i dzisiejszej Holandii, nie wspominając już osadników czeskich na Śląsku. Ziemia i rolnictwo w czasach Mieszka I nie były źródłem bogactwa tego władcy. Trzeba bowiem po raz kolejny podkreślić, że zaproponowany przez Marksa podział dziejów na pięć formacji organizacji społeczno-ekonomicznej – wspólnota pierwotna, niewolnictwo, feudalizm, kapitalizm i komunizm, był jedną z wielu prób opracowania jakiejś filozofii historii, która z historii pozwoliłaby uczynić precyzyjne narzędzie do opisu ale też i do przewidywania rozwoju społeczeństw. Jak wiemy, z tym przewidywaniem, to kompletnie nie wyszło, natomiast co do samej precyzji opisu też można mieć szereg zastrzeżeń. M.in. prosty model marksowski nie ujął okresów przejściowych, a przy tym nie brał pod uwagę alternatywnych scenariuszy. Niewolnictwo np. jako podstawa gospodarki w świecie śródziemnomorskim tak naprawdę miało znaczenie w późnej republice i w cesarstwie rzymskim, ale nie było najważniejsze ani na Bliskim Wschodzie, ani nawet w Grecji. Nie znaczy to, że tam nie było niewolników. Chodzi tylko o to, że bez nich gospodarki tamtejszych tworów państwowych nie zawaliłyby się, ponieważ rolnikami byli wolni chłopi, zaś rzemiosło również uprawiali ludzie wolni. To w Rzymie powstały latyfundia oparte o pracę niewolników, którzy stanowili tam główną siłę roboczą (ten system Rzymianie niejako żywcem przejęli po Kartagińczykach, ale to nie znaczy, że był powszechny np. w Fenicji).

Ucząc się o początkach państw germańskich czy słowiańskich można było dojść do wniosku, że społeczności te pominęły okres niewolnictwa i wprost od wspólnoty plemiennej przeszły do feudalizmu. Takie myślenie jest jednak strasznym uproszczeniem i jasno pokazuje, że marksowski model jest całkowicie niedoskonały.

Po pierwsze, w porównaniu z cesarstwem rzymskim, organizacja plemion barbarzyńskich faktycznie wydaje się prymitywna. Niemniej należy pamiętać, że już w tym okresie, nie były to żadne wspólnoty łowiecko-zbierackie rządzone przez rady starców, ale zorganizowane wokół wodzów wojennych społeczeństwa, których źródłem utrzymania było rolnictwo i rabunek. Wodzowie zaś byli wyłaniani niczym szefowie mafii – o ich władzy decydowała więc często siła fizyczna, ale również spryt i coś, co nazywamy charyzmą. Plemiona germańskie wierzyły w szczęście rodu panującego. Jeżeli więc widzieli, że ich władca odnosi sukcesy (np. prowadzi ich do bogatych łupów), oznaczało to, że cieszy się szczęściem. Jeżeli szczęście opuszczało ród panujący, należało go zmienić.

Hojność była jedną z najważniejszych cech dobrego władcy. Jego wojownicy kochali go, jeśli rozdawał im szczodrze prezenty. W anglosaskim eposie Beowulf, dobry władca Hrothgar nazywany jest „ring-giver”, czyli „dawca pierścieni”, a więc ten, który hojnie je rozdaje swoim wiernym wojownikom.

Wiemy od Ibrahima ibn Jakuba, że Mieszko swoim ludziom dawał wszystko, czego potrzebują, a więc nie tylko ich żywił, ale zapewniał im wyposażenie w konie i uzbrojenie. Wiemy też, że nie obdarzał ich ziemią, bo nie był jeszcze władcą feudalnym. Ówcześni wojownicy bardziej od ziemi z pewnością cenili sobie mieszek srebra. Skąd więc Mieszko miał środki na takie wydatki. Wiemy przecież, że system drużyny nie utrzymał się długo, ponieważ jej utrzymanie było (musiało być!) bardzo drogie.

Jedna z bardzo przekonujących teorii mówi, że Mieszko po prostu handlował niewolnikami. Najeżdżał ze swoją drużyną sąsiednie plemiona, albo np. ziemie kontrolowane przez niemieckich margrabiów, porywał ludzi i ich sprzedawał. Nie wiemy, czy sam korzystał z pracy niewolników, natomiast z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że jeńców wojennych sprzedawał z dużym zyskiem. Niewolnictwo na szerszą skalę w średniowieczu utrzymało się przede wszystkim w krajach pod panowaniem Arabów, a więc w północnej Afryce, na Bliskim Wschodzie i w muzułmańskiej Hiszpanii. Tam też istniał nieustanny popyt na siłę roboczą z ziem barbarzyńskich.

Ibrahim ibn Jakub, prawdopodobnie mieszkaniec Mauretanii, ale związany ze środowiskiem hiszpańskim, nigdy na ziemiach polskich nie był. Swoją relację o kraju Mieszka napisał na podstawie wiadomości, jakie uzyskał w Pradze, dokąd dotarł. Praga była wówczas potężnym ośrodkiem handlu niewolnikami. Wiemy skądinąd, że biskup Pragi Wojciech, późniejszy polski święty, zasłynął m.in. tym, że wykupił spory transport niewolników od handlarzy, którzy prawdopodobnie zaprowadziliby ich do Hiszpanii.

Handlem niewolnikami zajmowali się w tym czasie Żydzi, którzy posiadali doskonałą siatkę punktów pośrednich, łączących miasta hiszpańskie, Norymbergę i inne miasta niemieckie, Pragę, Wrocław, Kraków, Przemyśl, Kijów aż po państwo Chazarów i Bagdad. Trzeba sobie jasno zdać sprawę, że ówcześni Żydzi mieli olbrzymią przewagę cywilizacyjną nad ówczesnymi władcami nie tylko słowiańskimi, ale i niemieckimi czy francuskimi. Wynikała ona po prostu z ogromnej wiedzy – zarówno ekonomicznej jak i geograficznej. Logistyczne rozwiązania przez nich stosowane, powinny wzbudzać podziw. Niewątpliwie jednak handel „żywym towarem” nie jest niczym godnym pochwały. Niemniej miał miejsce, a to co minęło, musimy po prostu przyjąć.
Źródła żydowskie podają również i taką informację, że Słowianie bardzo chętnie sprzedawali własne dzieci w niewolę. Nigdy się prawdopodobnie nie dowiemy, ile w tych relacjach było prawdy, ale logika wydarzeń oraz podobne zjawiska z innych rejonów świata (Afryka od XV do XIX wieku) każą wierzyć, że władcy plemion barbarzyńskich chętnie bogacili się sprzedając ludzi – być może własnych poddanych, a być może jeńców porwanych z innych plemion.

Niewykluczone, że przyjęcie chrztu, a także spadek zapotrzebowania na niewolników w świecie muzułmańskim, sprawiły, że pierwsi Piastowie musieli zmienić swoją politykę wewnętrzną i zrezygnować z utrzymywania stałej siły zbrojnej, czyli drużyny, zaczynając obdarowywać swoich wojów ziemią, czym ustanowili podwaliny dla rozwoju systemu feudalnego (w tym wypadku pojętego bardzo umownie, bo klasycznego feudalizmu jak w Europie zachodniej, nigdy u nas nie było).

Niemiecka propaganda z czasów nazistowskich kreowała pierwszych Piastów, jako wikingów, a więc Germanów, którzy zorganizowali słowiańskich barbarzyńców, niezdolnych do utworzenia jakiejś organizacji państwowej, w polityczne organizmy. Przykład Rusi i dynastii Rurykowiczów wywodzących się od szwedzkich Waregów, był tutaj argumentem sztandarowym. Na tej samej zasadzie więc Mieszko miał być wikingiem, który ze swoimi wojownikami wywalczył sobie pozycję wśród Słowian. Jako reakcja na propagandę niemiecką polscy historycy, zwłaszcza tuż po II wojnie światowej, przypuścili zmasowaną akcję polemiki z niemieckimi argumentami, absolutnie wykluczając możliwość germańskiego pochodzenia Piastów. Wszystko to świadczy jedynie o tym, jak bardzo bieżąca polityka wpływa na interpretację wydarzeń z nawet zamierzchłej przeszłości.

Źródeł do panowania Mieszka I mamy tak mało, że praktycznie niemożliwe jest ustalenie czegokolwiek pewnego na jego temat. Nawet okoliczności jego chrztu wzbudzają emocje wśród historyków. Akt przyjęcia chrześcijaństwa w 966 roku jest jednak doniosły, ponieważ bardzo możliwe, że przyczynił się do ukrócenia handlu ludźmi, ale przede wszystkim wprowadził naszych przodków na drogę bardziej skomplikowanych form spędzania czasu. Pojawia się pismo, ale zanim Gall Anonim napisze swoją kronikę, to, co świadczy o obecności nowej jakości kulturowej na ziemiach dzisiejszej Polski, to budowle romańskie. Osobiście zawsze się wzruszam na widok czy to kościoła św. Prokopa w Strzelnie, św. Idziego w Inowłodzu, rotundy w Cieszynie, kościoła św. Andrzeja w Krakowie, kolegiaty w Tumie pod Łęczycą, kościoła Zwiastowania NMP w Czerwińsku czy katedry w Płocku. Zawsze wtedy wyobrażam sobie wędrówkę piaszczystym gościńcem przez olbrzymią pierwotną puszczę, kiedy to w końcu docieram do miejsca, gdzie ona się kończy, a budowniczowie niedawno postawili chram nowemu (niemieckiemu) bogu. W kamiennym budynku górującym nad wszystkim, co do tej pory na tych ziemiach znano, pracują cudzoziemscy mnisi, którzy umieją pisać i czytać, oraz generalnie wiedzą o świecie trochę więcej niż mieszkańcy okolicznej wsi. To były początki cywilizacji.

Tymczasem w Japonii w okresie Heian kobiety na dworze cesarskim pisały już wiersze i powieści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz