środa, 21 marca 2012

O (nie)równości kultur (4)

W dyskusjach na temat „kultury muzułmańskiej” (jakby istniał tak jednolity byt) przywodzi się cytaty z Koranu, w których jest mowa o potwornych kaźniach, jakie trzeba sprowadzić na „niewiernych”, o tym, że trzeba z nimi walczyć i w ogóle wszelkie fragmenty dowodzące, że fundamentem owej „kultury” są okrucieństwa – w sam raz na poziomie półdzikich pustynnych barbarzyńców z VII wieku naszej ery. Przytaczanie tych fragmentów, którym posługują się już nie tylko domorośli mądrale z forów internetowych, ale nawet panowie Sekielski i Morozowski, którzy do swojego programu na temat islamu kilka lat temu „przygotowali się”, wypisując takie właśnie cytaty z Koranu.

Niewątpliwie od 11 września 2001 roku wszyscy żyjemy w większej lub mniejszej psychozie, no bo wiadomo, że islamscy terroryści nie śpią. Jest to pewnie prawda, ale z islamofobią jest jak z antysemityzmem (obecnie zaś obserwujemy początki czegoś, co można nazwać prymitywnym antykatolicyzmem, ale to temat na osobną dyskusję) – Ahmed podłożył bombę, ale chłopcy z sąsiedztwa pobili pana Patela, który całe życie był skromnym sklepikarzem.

Niewątpliwie chcąc zrozumieć mechanizm myślenia terrorystów religijnych, należy sięgnąć po źródło ich natchnienia, a więc po świętą księgę danej religii, skoro to na nią się taki terrorysta powołuje. Problem w tym, że interpretacja ksiąg, zwłaszcza świętych, może być bardzo różna, a wiemy z historii, że bywały epoki, kiedy to państwa z islamem jako religią panującą przewyższały cywilizacyjnie „pokój miłujących” chrześcijan, których agresywna energia zanim została skanalizowana i posłana na Bliski Wschód, znajdowała ujście w nieustannych walkach jednych z drugimi.

Owszem, na każdym etapie historii może się wśród muzułmanów pojawić ktoś, kto odrzuci wszelkie wypracowane przez lata społecznej egzystencji norm i nakaże powrót do pierwotnych wartości islamu, w tym do nienawiści wobec niewiernych. Wiemy przecież co zrobili Almorawidzi z tolerancyjnymi emiratami hiszpańskimi. Takie niebezpieczeństwo zawsze istnieje i faktycznie jego źródłem będzie w tym wypadku Koran.

Zastanówmy się jednak, co by było, gdyby w publicznej debacie z żydami lub chrześcijanami, ktoś się „przygotował” cytując Torę, w której nakazuje się dokonanie ludobójstwa na Amalekitach, Moabitach, Madianitach tudzież ludach kananejskich. Ba, król Saul dlatego przecież stracił władzę na rzecz smarkacza z Betlejem, że zlitował się nad jeńcami wojennymi, a przecież Jahwe kazał ich wyciąć w pień. (Z tym Saulem i Dawidem, to oczywiście nie wiadomo jak było naprawdę, ale w tym wypadku trzymamy się wykładni biblijnej). Tymczasem nie słychać, żeby nawet najzagorzalsi antysemici wysuwali taki argument – jesteście z gruntu agresywni i niebezpieczni, bo tak nakazuje wam wasze pismo. Co prawda zetknąłem się z cytatami z Talmudu, które każą gardzić czy wręcz nienawidzić „niewiernych”, ale na Torę nikt się nie powołuje. Być może dlatego, że przecież jest ona również częścią chrześcijańskiego Starego Testamentu.

Jezus co prawda powiedział, że on nie uchyla ani joty z prawa, a więc teoretycznie prawo Mojżeszowe powinno obowiązywać również chrześcijan, ale potem sprytni autorzy innych dzieł, zwłaszcza św. Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, sprytnie odwrócili kota ogonem i tak np. zakaz jedzenia wieprzowiny i in. potraw „nieczystych” został anulowany przy pomocy widzenia św. Piotra, któremu anioł z nieba kazał zabijać ukazane mu zwierzęta i je jeść; kiedy apostoł, jako prawowierny żyd, się wzdraga, dostaje od anioła reprymendę, że uznaje za nieczyste to, co sam Bóg uznaje za czyste, i w ten sposób szast-prast i już nie tylko jota, ale cały ustęp z Księgi Powtórzonego Prawa został anulowany. Potem św. Paweł i spółka załatwili sprawę konieczności obrzezania itd. itp., aż w końcu żydowska sekta nazarejczyków praktycznie odcięła się od żydostwa.

Nie całkiem jednak, skoro chrześcijanie uznają za święte księgi żydowskiej Biblii. My tutaj w Polsce skupieni na „ekstremizmie” księdza Rydzyka z Torunia, często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w USA istnieje cały szereg grup ludzi, którzy „odnaleźli Jezusa”, z czego część pojmuje owo odnalezienie tak, że oto musi przestrzegać co do litery wszystkich biblijnych nakazów, łącznie z tymi przepisanymi przez Mojżesza. Póki co grupy te nie stanowią siły dominującej w chrześcijaństwie, a oprócz zamachów na kliniki aborcyjne w USA, nie przejawiają większej czynnej agresji. Rzecz jednak w tym, że gdyby się wśród nich pojawił jakiś charyzmatyczny szaleniec chcąc ich porwać do zbrodniczych czynów, to podobnie jak terroryści islamscy, miałby się na co powołać!

Nikt myślący logicznie nie zarzuca jednak chrześcijanom (o żydach już wspomniałem), że czczą Boga, który nakazuje wyrzynać w pień całe narody i że mają to napisane w swojej świętej księdze.

Zagrożenia terroryzmem, w tym islamskim, oczywiście nie wolno lekceważyć. Trzeba sobie przy tym naprawdę uświadomić, że muzułmanie (tak przy okazji – tak samo jak żydzi i Żydzi) to nie jest jakiś monolit, tylko ludzie o najrozmaitszych poglądach, o zróżnicowanym poziomie wykształcenia i ilorazie inteligencji, o bardzo różnych temperamentach i nastawieniu do siebie samych i innych ludzi. Otwieranie Koranu na pewnych stronach, a następnie wyobrażanie sobie, że teraz to ja już doskonale rozumiem sposób myślenia zarówno doktora medycyny pochodzenia pakistańskiego, palestyńskiej studentki prawa, pustynnego Beduina jak i afgańskiego pasterza, jest potwornym metodologicznym błędem. Potwornym dlatego, że może mieć straszne skutki w postaci waśni i fizycznej agresji dokonanej na niewinnych ludziach.

Sam mam duże obawy co do przyszłości Europy oraz rozwoju jej kultury/kultur (jakkolwiek by to słowo rozumieć). W obecnych czasach słowo kultura, podobnie jak religia, jest często funkcją polityki, w więc dyskursu władzy. Terroryści jako czynnik polityczny, który sterowany jest przez fanatycznych przywódców religijnych, ma jednak podłoże ekonomiczno-społeczne. Należy pamiętać, że takie religie jak islam, a wcześniej chrześcijaństwo zdobyły tak wielkie wpływy właśnie ze względu na swój polityczny populizm. Kiedy Arabowie podbijali kolejne połacie imperium wschodnio-rzymskiego, w historiografii zwanego bizantyjskim, wielu mieszkańców podbitych ziem, zarówno żydzi jak i chrześcijanie, przechodziło na islam ze względu na zwolnienie od podatku. Muzułmanie nie stosowali więc jedynie kija, ale również wabili marchewką. Dziś jest podobnie – owszem religia daje terrorystom podstawę ideologiczną, ale przyczyn zwrócenia się ku ekstremalnym działaniom należy poszukiwać w całkiem współczesnej sytuacji polityczno-społecznej świata, a nie w tekstach napisanych przed trzynastoma wiekami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz