poniedziałek, 5 stycznia 2009

Śmierć reżysera (1)

Zgodnie z zapowiedzią dziś pierwsza część mojego opowiadania pseudo-sensacyjno-kryminalnego. Życzę dobrej zabawy!

Śmierć reżysera (1)

– Nigdy drania nie lubiłem, ale nie sądzę, żeby sobie zasłużył na taki koniec – powiedział Gilbert Falcon odstawiając szklankę na marmurową półkę nad kominkiem. Trzydziestopięcioletni blondyn średniego wzrostu zapalił papierosa i odwrócił się w kierunku swojego gospodarza, Josha Blumsteina, który siedział rozparty w swoim fotelu sącząc szkocką i delikatnymi ruchami głowy potakując słowom przyjaciela.
– Pytali cię już czy miał wrogów? – ciągnął Falcon.
– Taaa – roześmiał się Blumstein. – A kiedy ten wsiowy porucznik poprosił o przybliżoną ich listę, odpowiedziałem mu, że zajęłaby cały twardy dysk najlepszego komputera w Dolinie Krzemowej.
– No tak, w końcu nikt go nie lubił, ale nie mogę uwierzyć, żeby ktoś zaraz chciał go zabić.
– A Cynthia? – ożywił się Blumstein robiąc minę, która sprawiała, że jego i tak duże oczy sprawiały wrażenie jeszcze większych, zaś ciemnobrązowe tęczówki wydawały się małymi punktami w otoczeniu nienaturalnie rozszerzonych białek.
– Co Cynthia? – w głosie Falcona można było wyczuć zniecierpliwienie. – Cynthia przecież okazała się o wiele sprytniejsza od starego drania, a te 2 miliony, które wyciągnęli od niego jej adwokaci to chyba była suma, która powinna była ją zadowolić.
Blumstein sięgnął po butelkę i nalał sobie kolejnego drinka.
– Czy ty wiesz, czego brakuje twoim filmom? – pytanie to zaskoczyło Falcona.
– Psychologicznej głębi, Gilbert, psychologicznej głębi – wyjaśnił Blumstein, nie czekając na odpowiedź.
– Co to za bzdury? – spokojnym głosem spytał Falcon, który nadal nie rozumiał, o co chodzi staremu znajomemu. – Chcesz mi teraz zasunąć jakąś freudowską bujdę? Dobrze wiesz, czym są nasze filmy, więc nie wstawiaj mi tych głupot o jakiejś głębi. Od głębi to był Bergman. My robimy widowiska dla gawiedzi. Dobrze o tym wiesz.
– Ale chciałbyś czasem zrobić coś na miarę Bergmana. No może nie Bergmana, bo tego nikt by dzisiaj nie oglądał, ale Spielberga. W każdym razie chciałbyś zarabiać taką kasę i cieszyć się taką sławą jak on?
– Dobra, skończ z tymi talmudycznymi zagadkami i mów, o co ci chodzi.
– To raczej pytania w stylu sokratejskim, ale dobra. Chodzi o to, że ludzie nie zawsze popełniają zbrodnie dla pieniędzy. Cynthia mogła się zadowolić dwoma milionami dolarów, ale przecież z jakiegoś powodu odeszła od starego Howarda. Może go po prostu tak nienawidziła, że postanowiła go zniszczyć całkowicie. Wyciągnęła od niego kasę, a następnie wynajęła kogoś, żeby go kropnął.
– No wspaniale po prostu, wspaniale. Dobrze, że powiedziałeś, że kogoś wynajęła, bo już się przestraszyłem, że sama wygarnęła do swojego byłego. Nawet jak na twoje filmy byłoby to zbyt naciągane.
– No dobra – Blumstein zaśmiał się pojednawczo, widząc rozdrażnienie przyjaciela. – Przesadziłem, ale być może coś w tym jest. W każdym razie może być? Nie sądzisz? Kobiety potrafią się zapamiętać w nienawiści. Wiem coś o tym.

Gilbert Falcon spojrzał na Blumsteina. Faktycznie, ten pięćdziesięcioletni reżyser filmów klasy B, wiedział niejedno o kobietach. Mimo swojego wieku, nalanej twarzy i siwiejących kręconych włosów, które niegdyś były kruczo czarne, nadal cieszył się u nich powodzeniem. Pracując w tej branży doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że nie atrakcyjny wygląd zewnętrzny był czynnikiem sprawiającym, że zawsze kręciły się wokół niego młode dziewczyny. Słowo reżyser samo w sobie było afrodyzjakiem, pomimo faktu, że gra w jego filmach nie zapewniała oszałamiającej sławy. Kilkakrotnie się jednak zdarzyło, że aktoreczka, która dała się poznać w jego produkcji, dostawała następnie rolę u kogoś o większym uznaniu w świecie kina. Te, którym się to nie udało, a miały już dość Blumsteina, potrafiły być dla niego przykre. Telefony od ich adwokatów należały do jego codziennej rutyny. Czy na podstawie własnych doświadczeń miał jednak prawo podejrzewać Cynthię Jay, byłą żonę podobnego do nich drugo- jeśli nie trzecioligowego reżysera Howarda Spearsa o jego zamordowanie? Falcon miał co do tego wiele wątpliwości.

– A nie był to jakiś latynoski albo murzyński lump?
– Przecież pisali w gazetach, że nic nie zginęło. Wszystkie cenne rzeczy pozostały na miejscu.
– O, wszystkie cenne rzeczy! – pogardliwie wykrzyknął Falcon. – A niby skąd policja, czy ktokolwiek wie, co znajdowało się w domu Howarda. Mieli szczegółowy inwentarz jego rzeczy? Spears miał raczej tandetny gust i kupował mnóstwo drogich drobiazgów, które walały się po całym domu.
– Poprosili Cynthię o pomoc. Ta stwierdziła, że nic nie zginęło.
– To jest w takim razie dziwne o tyle, że gdyby to ona stała za zabójstwem tego starego durnia, zależałoby jej chyba na tym, żeby upozorować napad rabunkowy.
– Dobrze myślisz, ale nie wyobrażasz sobie nawet do jakich rzeczy ludzie potrafią się uciec, żeby jeszcze bardziej pogmatwać ślady.
– Nie, Josh, tu już posuwasz się za daleko. Cynthię znam tylko trochę, ale nie sądzę, żeby była zdolna do jakichś skomplikowanych gierek. Zamordować swojego faceta i nie próbować nawet upozorować napadu rabunkowego, żeby skierować podejrzenia w inną stronę? Tu trzeba być albo tępą idiotką, albo zbyt cwaną idiotką. Innego wyjaśnienia nie widzę.
– Nie wiem, co o tym myśleć, ale ja bym Cynthii nie wykreślał z grona podejrzanych – odpowiedział Blumstein.
– A zresztą uczepiłeś się tej kobiety, jakby ci coś zrobiła – twarz Falcona rozjaśnił na moment obleśny uśmieszek. – Czekaj, stary draniu, a może coś was łączyło? Przyznaj się lepiej.
Blumstein machnął ręką.
– Ja i Cynthia? Nie, mój drogi, to się nigdy nie zdarzyło. Widzisz, mnie nie interesują kobiety po trzydziestce.
Falcon zaśmiał się złośliwie.
– No tak, Josh, no tak, ale Cynthia trzydziestkę przekroczyła nie tak dawno, natomiast twoje przygody seksualne zaczęły się dłuuuugi czas przed jej trzydziestymi urodzinami.
Na twarzy Falcona przez moment zagościł uśmiech triumfu, bo zauważył, że stary podrywacz lekko się zaczerwienił. „Twarz zawsze cię zdradzi”, pomyślał Falcon. „Tego nie da się pozbyć przy pomocy żadnego treningu”.
– Gilbert, ja naprawdę za stary jestem na takie głupstwa. Nigdy nie ukrywałem i nie ukrywam, że lubię młode dziewczyny. Zresztą one, o dziwo, lubią mnie również. Mogę ci jednak solennie przysiąc, że z Cynthią Spears nigdy nic mnie nie łączyło.
– No dobrze, już dobrze – odpowiedział Falcon pojednawczo. – Żartowałem przecież. W każdym razie stary Howard nie żyje, bo ktoś go kropnął zdaje się z rewolweru i tyle można tylko powiedzieć.
– Właśnie, tylko tyle da się powiedzieć – powtórzył Josh Blumstein jakby to była mądrość godna zakodowania w pamięci.

Pięć minut później Gilbert Falcon siedział wewnątrz swojego Jaguara XK sunąc powoli Selma Avenue. Skręciwszy w lewo w North Crescent Heights Boulevard nieznacznie przyspieszył. Kiedy North Crescent Heights przeszła w Laurel Canyon Boulevard, zdecydowanie przycisnął pedał gazu. Po niecałych pięciu minutach był już w swoim domu na Fareholm Drive. Zostawiwszy samochód na podjeździe wszedł do domu. Wiedział, że Melindy nie ma w domu, ponieważ pojechała odwiedzić matkę w Santa Barbara.
Nalał sobie rosyjskiej wódki, wypił jednym haustem, jak się nauczył podczas swojego pobytu w kraju Lenina i ciężko zapadł się w skórzany fotel, którego zresztą nie lubił. Skórzane meble to był pomysł Melindy. Myśl o zamordowanym Howardzie Spearsie nie dawała mu spokoju.
Wydawało mu się, że nie minęło nawet dziesięć minut od jego przyjazdu od Josha Blumsteina, kiedy usłyszał dźwięk przypominający sygnał radiowozu policyjnego. Spojrzał na zegarek. Była 10.50 wieczór, co oznaczało, że prawdopodobnie spał przez pół godziny.
Był zupełnie zdezorientowany, kiedy pokój wypełnił się policjantami świecącymi mu latarkami prosto w oczy i niemiłosiernie wrzeszczącymi.
– Na glebę!
Falcon na wpół przytomnym wzrokiem próbował wyłowić jakieś kształty, ale posłusznie zsunął się z fotela na włochaty dywan, kładąc się twarzą do podłogi.
– Gilbercie Falcon, jest pan aresztowany pod zarzutem zamordowania Joshuy Blumsteina. Może pan zachować milczenie. Wszystko, co pan od tej chwili powie, zostanie zaprotokołowane i może być użyte przeciwko panu. Czy pan zrozumiał?
Reżyser przytaknął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz