Bardzo lubię się powymądrzać na różne tematy, ale niestety istnieje bardzo wiele dziedzin, o których nie mam zielonego pojęcia. Nie jest to jakiś wielki problem, o ile są to obszary, na eksploracji których specjalnie mi nie zależy. Są jednak tematy żywo mnie interesujące, których pojęcie sprawia mi nie lada kłopot. Chodzi o szeroko pojętą ekonomię. Otaczają nas bowiem rozmaite zjawiska, które na chłopski rozum próbuję sobie wytłumaczyć, ale co i rusz natykam się na ścianę własnej ignorancji. Co gorsza, ściana owa wydaje się nie do pokonania.
Kiedy w Polsce bezrobocie dochodziło do 20%, a w Łodzi ludzie byli bliscy zbiorowej paniki z powodu upadku zakładów pracy i, co za tym idzie, utracie zatrudnienia przez tysiące ludzi, w całym kraju, a zwłaszcza w Łodzi, budowano na potęgę hipermarkety. Nie umiałem sobie tego wytłumaczyć ani wtedy, ani nie umiem teraz. Oto ludzie tracą źródło utrzymania, niewiele, albo nic się nie produkuje, ale powstają sklepy wielkopowierzchniowe nastawione na masową sprzedaż, która wymaga masowego napływu klientów. Skąd mają się brać klienci, skoro nie mają pieniędzy, bo nie zarabiają? Taka była moja logika. Jak się okazuje, moje rozumowanie obiektywnej logice się całkowicie wymknęło, bo przecież hipermarkety nie upadają, mimo że kolejne zakłady produkcyjne jak najbardziej. Jak to działa? Bardzo bym chciał, żeby ktoś, kto się na tym zna, wyjaśnił mi to zjawisko.
Obecnie obserwuję znowu coś, czego kompletnie nie rozumiem. Kiedy sprowadziłem się do Białegostoku 18 lat temu, akurat likwidowano jedyny w mieście odkryty basen i w jego miejsce budowano bank – Kredyt Bank (wyszło niczym Bond – James Bond ;) ). Dwa poczciwe stare banki o identycznych akronimach (PKO SA i PKO BP) nagle stanęły w obliczu konkurencji ze strony szeregu innych instytucji o podobnym profilu działalności. Na razie były to tylko banki polskie, ponieważ prawo chroniło je przed konkurencją z zagranicy. Obecnie sytuacja jest już inna, ponieważ banki zagraniczne swobodnie już działają na naszym rynku. Nie ma w tym nic dziwnego.
Jakieś 12 lat temu (nie dam głowy za dokładność dat) zlikwidowano sklep z komputerami w moim sąsiedztwie (o wdzięcznej nazwie „Santina”) i urządzono tam filię PKO BP. Było mi to na rękę, ponieważ prowadząc konto na działalność gospodarczą musiałem co miesiąc, a czasami częściej robić przelewy w głównej siedzibie banku. Teraz miałem bliżej.
W budynku dawnego przedszkola, do którego chodziła jeszcze moja żona, obecnie również znajduje się bank (chyba WBK). Obecnie zaś zlikwidowano sklep ze sprzętem AGD, w którym lubiliśmy się zaopatrywać w artykuły potrzebne przede wszystkim w kuchni. Powiedzmy, że upadek tego sklepu mógłbym zrozumieć. Mieszkam bowiem między dwiema nowymi galeriami handlowymi „Alfą” i „Białą”. Żaden ze sklepów spożywczych w okolicy przez to nie upadł, ale AGD tak (tak sobie myślę, że to przez konkurencję, ale być może kompletnie się mylę). Co teraz będzie na miejscu tego sklepu? Ludzie mówią, że bank! Nie wiem jeszcze jaki bank, i czy to w ogóle prawda, ale skoro ludzie mówią, to pewnie skądś wiedzą. Jeśli to prawda, to zdziwieniu mojemu nie będzie końca, ponieważ kompletnie nie jestem w stanie pojąć jak w kraju, do którego ponoć już dotarł ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, gdzie banki ostrożnie podchodzą do udzielania kredytów i pożyczek i w ogóle nie wiadomo, czy rząd nie będzie ich musiał wspomóc, buduje się kolejne filie banków? Instytucje niczego nie produkujące, bo to przecież nie ich linia biznesu, ani nie trzymające już złota, bo to przecież nie te czasy, rozwijają się w dobie bankructw i oszczędności.
Bardzo byłbym wdzięczny, gdyby jakiś ekonomista mi to wszystko wytłumaczył, bo przyznaję, żem głąb w tej dziedzinie i ignorant kompletny. Podobno to banki powinny najbardziej na kryzysie ucierpieć, ale jak widać, tendencja jest odwrotna. Ale może taki szalony rozwój sektora bankowego ma miejsce tylko w Białymstoku, a gdzie indziej jest bryndza? Nie wiem. Naprawdę nie wiem i niczego nie pojmuję. Tak sobie głośno myślę.
Jak nie masz kasy, to pożycz mi 10 złotych, a ja za rok oddam ci 12,-. Teraz ja mam problem. Muszę pożyczyć 15 złotych, żeby tobie oddać 12,-. 3 złote muszę przejeść, bo żyć trzeba, a nikt nie chce ode mnie 10 złotych, żeby mi za to 18 oddał, bo to kolejne 3 złote, które zjem. Otwieram więc następny bank, który oferuje 100 złotych, jeśli da mi ktoś 50,- Ja zjadam te 25 złotych, bo resztę muszę oddać tobie i innym kolegom. Nagle wszyscy chcą ode mnie swoje pieniądze, bo np. samochody staniały. Mam tylko dla 2/3 znajomych. Państwo - czy dofinansuje, czy nie - moje notowania na giełdzie lecą na łeb, na szyję. Wcześniej wyemitowałem akcje, żeby było na procent dla znajomych moich i twoich znajomych. Pomyśleli, po co płacić na zyski innych. Lepiej się w porę wycofać. Wziąć chociaż 50%, za chwilę 25% itd, ale coś wyjąć z tego nietrafionego interesu. Czasem opłaci się poczekać, bo może opamiętam się i zacznę na obiecaną ci prowizję za pożyczone mi pieniądze inwestować na przykład w kaczki, bo kury jak przyjdzie powódź, to się potopią!, ale to wszystko zależy od środków, jakie w to przedsięwzięcie zainwestowałeś. Może więcej włożył i więcej ma rezerwy ten, który ma wylęgarnię kurcząt?? Wtedy leżysz. Powstaje więc pytanie: W co inwestować, Tato, w kaczki?
OdpowiedzUsuńOdpowiedź jest banalnie prosta:
-Synu, nie w co, tylko jak! - mądrze!
Powstające jak grzyby po deszczu banki zwróciły nie tylko twoją uwagę. W moim 120 tys. mieście na reprezentacyjnej ulicy nie ma już sklepów, knajp tylko banki. Jestem w szoku, gdy czytam ich nazwy, skąd one sie biorą i po co, skoro za bardzo nie widać w nich klientow.
OdpowiedzUsuńPrzyszły czasy powstawania banków,hoteli. Sytuacja gospodarcza w kraju pogarsza się,ludzie pozbawieni pracy nie mają za co żyć,nikt nie myśli o lokowaniu pieniędzy w bankach..bo ich nie ma.Proponowane kredyty,niby "atrakcyjne" już nie cieszą się takim powodzeniem jak kilka miesięcy temu.wiecej osób,postrzega sytuację gospodarczą w tym i przyszłym roku negatywanie.Sale w bankach zaczynają swiecić pustkami,nawet mój BANK PKOBP odczuwa "wejscie" kryzysu.Od kilku tygodni obserwujemy niepokojące zjawiska na rynku finansowym.Wynikiem kryzysu stało się osłabienie złotego i wzrost kursów walut.Nigdy nie byłam zainteresowana bankami,które weszły na nasz rynek,zawsze jestem wierna Bankowi PKO BP,który wyprzrdza zmiany zachodzące na rynku,jest bankiem nowoczesnym,elastycznie reaguje na oczekiwania rynku.
OdpowiedzUsuńNo tak, ale właśnie ja nie rozumiem tego, że filie banków ciągle się pojawiają mimo sytuacji, o której piszesz. A w miejscu po sklepie AGD, o którym pisałem, powstanie filia PKO BP właśnie, co mnie bardzo dziwi, bo dosłownie po drugiej stronie ulicy już jest filia PKO BP. Być może będą się przeprowadzać? Nadal nic nie rozumiem...
OdpowiedzUsuńStefan, jedna najkrotsza uwaga, mimo, ze nei mieszkam w Bialymstoku juz 5 lat to wiem jak to wyglada - mnozenie sie bankow. ale stan zdziwienia Bialymstokiem przeszedl mi juz podczas pierwszej podrozy z lotniska do centrum Lizbony - ci to mają filii... :)
OdpowiedzUsuń....to pewnie jakiś większy przekręt z tymi bankami;) a tak na serio to wiadomo iż oprócz służby zdrowia ,to i do banków państwo jest przymuszone i szantażowane w pewnym sensie dopłacać....a prezesi i dyrektory biorą takie pensje że ho ho kurdee,a na reklamę są wydawane milony,na reklamę któa i tak nie działa.
OdpowiedzUsuń