środa, 7 stycznia 2009

Śmierć reżysera (3)

Dzisiaj pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia obchodzony przez wyznawców prawosławia. Tym, którzy czytają tego bloga, życzę wszystkiego, co najlepsze. Tym, którzy nie czytają też życzę wszystkiego najlepszego, ale jeśli nie przeczytają, to nigdy się o tym nie dowiedzą ;)
A teraz część trzecia opowiadania.

Śmierć reżysera (3)

Parson uniósł lekko kąciki ust, co w jego przypadku było wyraźną oznaką poprawy humoru.
– Podejrzewamy Cynthię Jay o zabójstwo co najmniej czterech mężczyzn. Zasięgnęliśmy trochę informacji o niej. Pochodzi z Garden City w Kansas. Jej ojciec prowadził całkiem duży i nieźle prosperujący warsztat samochodowy. Państwo Jay wiedli więc może nie luksusowe, ale dość dostatnie życie. Brat Cynthii jest pilotem w armii. Cynthia zaś w wieku lat 14 po raz pierwszy została zanotowana na policji za palenie trawki. Ojciec przy pomocy kumpla adwokata załagodził sprawę i córeczka nawet nie wyleciała ze szkoły. Gorzej, że jej ówczesny chłopak zaginął w tym samym czasie w nigdy nie wyjaśnionych okolicznościach. Kiedy miała lat 16 uciekła z domu z niejakim Petem Percy, facetem o dziesięć lat od niej starszym, który wyczuł, że śliczna małolata marzy o tym, żeby się wydostać z Kansas. Nakładł jej do głowy historii o swoich znajomościach w Hollywood, więc dziewczyna niewiele myśląc wskoczyła do jego zdezelowanego Forda i ruszyła po wielką przygodę. Ja myślę, że ona doskonale wiedziała, że Percy to zwykły gnojek i nie ma żadnych znajomych w świecie filmu. Jej się wydawało, że wystarczy tu się znaleźć, a dalej wszystko pójdzie jak z płatka. Nie myliła się zresztą. Percy próbował na niej zarobić podsuwając ją gościom w barach. Miał jednak pecha, bo był tu tak samo nowy jak Cynthia. Miał szczęście, że miejscowi alfonsi nie wyczaili, co robią z Cynthią. Wyglądali jak zwykła para, z tym że dziewczyna była dużo młodsza, ale przecież to akurat nikogo tu nie dziwi. Pete miał jednak pecha, bo już drugim klientem Cynthii okazał się Josh Blumstein, któremu kompletnie zawróciła w głowie.
– Co? Blumsteinowi zawróciła w głowie? Temu cynicznemu gnojkowi? Przecież on miał kobiet na pęczki. – parsknął Gilbert Falcon.
– Nie zapominaj, że stary Josh swojego powodzenia nie zawdzięczał cynizmowi, ale prawdziwej sympatii do dziewczyn. On ich nie wykorzystywał. On je naprawdę lubił. Jeśli już to one go wykorzystywały. Przecież ciągle wydzwaniali do niego jacyś prawnicy szantażując go w taki lub inny sposób. A w Cynthii się zakochał. To się zdarza.
– Nie wierzę. Skąd niby o tym wiesz, Bruce? – Falcon poczuł się już na tyle pewnie, że zaczął mówić do porucznika Parsona po imieniu.
– No mówię ci, że prześwietliliśmy Cynthię Jay bardzo dokładnie po śmierci Howarda Spearsa. Małżeństwo z Blumsteinem nie przetrwało roku, bo Cynthia miała, i chyba ma do dziś, gorący temperament i niezaspokojoną żądzę przygód, ale to nie jest istotne. Informacja z tamtego okresu, która obecnie ma dla nas znaczenie to niezaprzeczalny fakt, że dwa dni po tym, jak Cynthia poznała Josha, Pete Percy został znaleziony w pokoju motelu, w którym mieszkali, z dziurą po kuli w głowie.
– Twoja Cynthia to femme fatale, Gilbert – wtrącił Mark Ruben. – Ciągnie się za nią śmierć jej facetów. Niebezpieczna baba, mówię ci.
W tym momencie do gabinetu Parsona wszedł młody mężczyzna średniego wzrostu o wschodnioazjatyckim typie urody.
– Poznajcie posterunkowego Henry’ego Woo – przedstawił go porucznik Parson.
Falcon i jego adwokat przyjaźnie machnęli rękami.
– Dobra, panowie – powiedział Parson. – Zabieraj go, Mark. Gilbert, przydzieliliśmy ci ochronę. Postaramy się, żeby chroniący cię ludzie nie rzucali się w oczy. Spodziewamy się, że Cynthia może zechcieć zrobić ci krzywdę.
– Chwileczkę – przerwał Falcon. – A motywy? Jakimi motywami kierowała się według was Cynthia mordując tych wszystkich facetów i z jakiej racji miałaby chcieć zabić mnie?
Parson i Woo wymienili znaczące spojrzenia.
– Widzisz, Gilbert, na obecnym etapie śledztwa nie chcieliśmy o tym wspominać, ale skoro sam nalegasz.
– Tak, nalegam! – powiedział Falcon nieuprzejmym tonem. – Nie wiem po jaką cholerę Cynthia miałaby chcieć mnie zabić. Że załatwiła tego alfonsa rozumiem, była wściekła na skurwiela. Na Howarda być może też była wkurzona, bo spodziewała się wyciągnąć od niego więcej przy rozwodzie, a do Josha mogła mieć taki sam żal jak do Howarda. Ale co to ma wspólnego ze mną? Uprawiamy seks, jest nam dobrze. Od początku wiadomo, że nie odejdę od Melindy. O co więc chodzi?
– Czy ten człowiek naprawdę robi filmy, a kiedyś pisał scenariusze? – Parson skierował sarkastyczne pytanie do Rubena, który zrobił taką minę, jakby się wstydził za niskie IQ swojego klienta.
– Tobie się wydaje, że z Cynthią można tak bez zobowiązań? Owszem, z jej strony, ale nie z twojej. Kiedy się tobą znudzi, kopnie cię w tyłek i po wszystkim. Gdybyś jednak próbował ją zatrzymać, szantażować, albo wywierać inną presję, ona zrobi ci krzywdę.
– Nieee, to się wszystko kupy nie trzyma! – wykrzyknął Falcon. – Mark, chodźmy już stąd. Skończmy z tym koszmarem.
– Gilbert – zatrzymał go w drzwiach porucznik Bruce Parson. – Pamiętaj, że od tej strony jesteś przynętą. Uważaj na siebie.
– No cholera, mam nadzieję, że to wy będziecie na mnie uważać.
– Dałem ci swoich najlepszych ludzi. Trzymaj się.

Kiedy Mark Ruben zabrał Gilberta Falcona z posterunku Parson zwrócił się do posterunkowego Woo.
– Masz coś?
– Mam i myślę, że to jest właściwy trop – powiedział Woo. – Cynthia wykańcza wszystkich, którzy mogli coś wiedzieć o jej przestępstwach. Na ogół łączyły ją z nimi różne machlojki. Zresztą sam zobacz. Falcon może być naprawdę zagrożony.

* * *

Mark Ruben jechał Floral Avenue w kierunku Fareholm Drive.
– Swoją drogą, to mógłbyś się przeprowadzić w jakieś lepsze miejsce. Mało ciekawa ta okolica.
– Mnie tam odpowiada. Przynajmniej paparazzi nie koczują ci przed domem dzień i noc.
– Hmmm – mruknął Ruben, co mogło oznaczać pełne zrozumienie dla motywacji Falcona, ale równie dobrze mogło stanowić oznakę powstrzymania się od złośliwej uwagi. Co jak co, ale najazd paparazzi na pewno Gilbertowi Falconowi nie groził. Gdyby tylko któryś z jego filmów wzniósł się na nieco wyższy poziom i pozwolił mu nieco zarobić, z pewnością przeprowadziłby się w sąsiedztwo największych gwiazd. O tym mógł tylko pomarzyć. Na razie każdą grubszą gotówkę, jaką udało mu się zarobić wydawał na samochody, które były jego słabością.

– O jasna cholera! – wykrzyknął Falcon.
– O co chodzi? – zaniepokoił się Ruben.
– To samochód Cynthii.
– Gdzie?
– Tam, po przeciwnej stronie. Może czeka na mnie? Mark, co robimy?
– Spokojnie, jest ciemno, skąd masz pewność, że to ona – odpowiedział adwokat. – Zresztą chłopcy jadą za nami. Dyskretni, cholera jasna!
Falcon uspokoił się nieco. W końcu nie jest sam. Cynthia chyba nie będzie na tyle głupia, żeby zastrzelić również jego prawnika, bo chyba nie zabije swojego kochanka na oczach świadka. Poza tym jadą za nimi policjanci. Napięcie jednak nie ustępowało.
Wjechali na podjazd. Wysiedli z samochodu. Falcon cały czas nerwowo przyglądał się mercedesowi Cynthii. Ona również miała słabość do europejskich samochodów, ale brakowało jej wyrafinowania Gilberta Falcona w tych sprawach. Siedziała w środku, co do tego nie miał żadnych wątpliwości.
Samochód z policjantami mającymi chronić reżysera cicho przesunął się obok nich i zaparkował przy krawężniku jakieś dziesięć metrów dalej.
– Czego ona chce? – warknął Falcon.
– Gilbert, co robisz?! – wykrzyknął Ruben widząc, że jego przyjaciel w przypływie jakiegoś amoku zdecydowanym krokiem kieruje się ku samochodowi Cynthii.
– Czego ode mnie chcesz?!!! - krzyczał na całą ulicę. – O co ci chodzi, suko?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz